Dzisiaj przeczytałam książkę. Następnie obejrzałam film, który został nakręcony na podstawie owej książki. Mowa jest o "Zostań, jeśli kochasz".
Pierwszy raz jestem roztrzęsiona bardziej po filmie niż po przeczytaniu książki. W trakcie poznawania fabuły potrafiłam powstrzymać się od łez. Wtedy, kiedy łzy napływały odkładałam książkę, wzięłam kilka oddechów, uspokoiłam się i czytałam dalej. Chociaż nie powiem, że na końcu poleciała łza. Nie powiem, że mnie nie wstrząsnęło. Jednak....
No właśnie.... Bardziej bałam się filmu... Dobrze w głowie jeszcze nie przerobiłam słów, które przed chwilą przeczytałam... Jednak pomyślałam, że jeżeli dzisiaj nie uczynię kroku by włączyć film to już nigdy tego nie zrobię ... i tak właśnie przez ostatnie dwie godziny łza za łzą leciała....
Nie wstrząsnęła mnie opowiedziana historia ... Wstrząsnęły mnie wspomnienia wyryte w głowie... Odgłosy wdechu i wydechu tłoczonego przez aparaturę podtrzymującą życie ... to wszystko co działo się tak niedawno. Wspomnienia, które pozostaną na zawsze.....
Nie będę rozpisywać się o fabule, o filmie, ani o książce... Po prostu słowa te przemilczę... bo tak naprawdę nie wiem od czego zacząć.... Banalnie wyda się to, że będę pisać jak fantastyczna była ekranizacja książki.... że fabuła z życia wzięta... że wystarczy ułamek sekundy, jeden ruch, który decyduje o Naszym dalszym życiu, o byciu i nie byciu... o decyzjach, trudnych decyzjach, które trzeba podjąć...
Po prostu jeżeli ktoś ma ochotę to gorąco polecam zarówno książkę jak i film. Najlepiej w takiej kolejności, że pierw przeczytacie, a potem obejrzycie ekranizację...
Może dlatego tak mnie to dotknęło.... bo "Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka."
I myślę sobie tak, że chyba potrzebowałam tego potoku łez, by na nowo się oczyścić i pójść dalej, kroczyć na przód z uśmiechem na twarzy i trochę zastraszonymi i tajemniczymi oczami, które 'naiwnie' patrzą na ludzi i na świat.
I myślę sobie tak, że chyba potrzebowałam tego potoku łez, by na nowo się oczyścić i pójść dalej, kroczyć na przód z uśmiechem na twarzy i trochę zastraszonymi i tajemniczymi oczami, które 'naiwnie' patrzą na ludzi i na świat.