wtorek, 29 kwietnia 2014

Bawiąc się ze słońcem

Czas.... Jak ja uwielbiam słowo 'czas'. Można nim operować bez przerwy. Nie da się o nim nie myśleć... Biegnie ciągle przed nami. Wyprzedza nas. Wygrywa z nami. Nie da się go cofnąć, a szkoda. 

Za dwa dni mija rocznica, tego co się zaczęło... Ja wciąż pytam, kiedy to minęło? Jak? W jaki sposób? Bo ja nadal jestem myślami w tamtym czasie, w tamtych chwilach. Wciąż na nowo to roztrząsam. Nie potrafię nie myśleć i nie analizować. Staram się z całych sił iść do przodu, brać z życia jak najwięcej, uśmiechać się, czerpać dużo energii ze słońca. Jednak przychodzą takie dni (jest ich coraz więcej), że nic mi się nie chcę, (szczerze) nie uśmiecham się, robię coś bo muszę, wycofuję się i zatapiam się w swoich myślach. Można powiedzieć, że robię minimalny krok w tył. 

Czuję, że obecnie właśnie nastają takie dni, że wszystko przerasta. Zwłaszcza przerastają własne myśli i wspomnienia.

Wszyscy czegoś ode mną chcą, żądają czegoś niewyobrażalnego. Nie proszą, tylko rozkazują. A ja się buntuję. Nie lubię mieć nic narzuconego. Chociaż czasem to pomaga, by pójść do przodu, jak się jest pokierowanym. Jednak to ma swoje granice. Ja mam swoje wyznaczone granice, które nie chcę przekroczyć, ani nagiąć i dlatego dochodzi do coraz większych spięć i nieporozumień w szkole, jak i w domu. Jednak już się tym tam nie przejmuję jak kiedyś, zakładam na siebie płaszcz ochronny i idę przed siebie, nie patrząc na to, co mnie rani.

By jakoś dać upust emocjom i myślom wychodzę na świeże powietrze i zatracam się w to, co mnie otacza, zatracam się w przyrodę. Skupiam swoją uwagę na to, co jest niewidoczne na pierwszy rzut oka. Fotografuję. Patrzę na rośliny, na słońce, na niebo, na chmury. Biorę aparat i wykonuję jeden ruch palca. I to mi pomaga.

Tak właśnie było wczoraj. Przy dużej dawce informacji i czasem nieprzyjemnych wrażeń wyszłam z czterech ścian i szłam przed siebie. Chłonęłam wszystko, a przede wszystkim rozkoszowałam się słońcem, które ogrzewało moją twarz, a zwłaszcza moje myśli.

Bawiłam się ze słońcem. Raz ja się przed nim chowałam, a raz słońce. Uciekało. Chroniło siebie. Wychodziło na przeciw. Otwierało swoje ramiona.






poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Jedno słońce


Jedno słońce
Dwa różne obrazy

Jedno słońce
Milion myśli

Jedno słońce
Wiele wrażeń

Jedno słońce
Czerń i kolor

Jedno słońce
Tysiącem barw
Zamigotał świat



niedziela, 27 kwietnia 2014

Drzewo

Za kontynuację zabawy (za)fotografowanych podjęła się Ruda Dama. Plusem zabawy jest to, że ma ono nowe reguły. Nie oceniamy, nie dajemy punktów, nie wyróżniamy. Przesyłamy zdjęcia i jednozdaniowy opis, a następnie można skomentować, które zdjęcia najbardziej Nas zachwyciło, bądź co w danej fotografii jest najlepsze. Piszemy o swoich odczuciach i wrażeniach z odbioru danego zdjęcia. I to najbardziej mi się podoba.

Ruda Zabawa
Czytając post dotyczący zabawy zwróciłam uwagę przede wszystkim na zdanie: "Chodzi mi o to, byśmy czerpali radość z tworzenia i przedstawiali swoje autorskie spojrzenie za pomocą obrazu."  

To ono mnie przekonało to przesłania swojej interpretacji pierwszego tematu jakim było 'Drzewo':

Rośnie tam, gdzie nie powinno, na przekór wszystkim, silne, Żyje

Przed wysłaniem tej fotografii szukałam w swojej bazie takie drzewo, które najbardziej pasowało by do mnie, które by przemówiło do mnie. Miałam wybrane kilka. Były igły sosny, było przewalone drzewo, była brzoza z gołębiem i było drzewo, które widnieje na zdjęciu. I to właśnie te ostatnie wywołało u mnie największe emocje. 

W komentarzach u Rudej Damy pewna osoba zastanawiała się jakie warunki przezwycięża i gdzie rośnie. Już tłumaczę. To drzewo znajduje się kilka metrów od mojego domu. Rośnie na środku pola. Samotne, ale silne. Wokół siebie nie ma żadnego towarzysza, ani niczego co mogło by go ochraniać. Musi radzić sobie same podczas śniegu, deszczu, burzy i upału. Podczas uprawy pola rolnik musi uważać, bo 'przeszkadza'. Jego korzenie są głęboko w ziemi. Jednak nikt nie zdecydował się by go usunąć i tak przez wiele lat rośnie. Żyje. Na przekór wszystkim udowadniając, że może, że potrafi i jest bardzo silne.

środa, 23 kwietnia 2014

Inna Kobieta

Tak wiem, że do premiery filmu pozostało jeszcze dwa dni, ale już dzisiaj chciałabym Was zachęcić do pójścia do kina właśnie na ten seans.

Dzięki A., która wygrała bilet do Kina na Obcasach miałam przyjemność obejrzeć przedpremierowo "Inną Kobietę"

Po przeczytaniu w internecie:
"Nic tak nie łączy jak słodka zemsta na niewiernym kochanku. Trzy rywalki jednoczą siły, by ukarać nielojalnego mężczyznę", "Kiedy główna bohaterka (Cameron Diaz) dowiaduje się, że jej chłopak jest żonaty, postanawia się zemścić. Przez przypadek poznaje jego żonę (Leslie Mann) i odkrywa, że sporo je łączy. Zostają przyjaciółkami. Wspólnie dowiadują się, że niewierny mężczyzna ma jeszcze jedną kobietę na boku (Kate Upton) i postanawiają uknuć zemstę. Carly Whitten (Diaz) to nowojorska prawniczka, która ma ścisłe zasady, dotyczące związków. Gdy poznaje Marka Kinga (Nikolaj Coster-Waldau), szybko się w nim zakochuje. Pewnego dnia postanawia zrobić mu niespodziankę i jedzie go jego domu w Connecticut. Drzwi otwiera... żona Marka, Kate (Mann). Jest zszokowana tym, że mąż ją zdradza, a Carly jest wściekła, że dała się oszukać. O dziwo, między kobietami wywiązuje się przyjaźń i postanawiają zemścić się na Marku. Pomaga im Amber (Upton) – kolejna kochanka mężczyzny. Wspólne opracowywanie planu działania zbliża kobiety do siebie" i idąc na film spodziewałam się łzawo-komediowej fabuły, która będzie się niemiłosiernie dłużyć i będę żałować, że w ogóle dałam się wyciągnąć. I mogę z całą pewnością powiedzieć, że warto pójść na "Inną Kobietę", ponieważ przez praktycznie dwie godziny będziecie śmiać się i nawet nie wiadomo, kiedy pojawią się litery końcowe.


Tak, te dwie godziny spędziłam w doborowym towarzystwie. Film pozwala odreagować się, na chwilę zapomnieć. Daje dawkę dobrego humoru.




wtorek, 22 kwietnia 2014

Sekunda

Czas
to on odmierza
kolejną sekundę
kolejną minutę
kolejny dzień
kolejny miesiąc

Czas
to on pokazuje
jacy jesteśmy bezradni

Czas wcale nie leczy ran
Czas wcale nie pomaga

Wydaje mi się, 
że
wciąż stoję w miejscu, 
że 
dla mnie
czas
się zatrzymał

W tej bezradności,
która mnie
okiełznała
próbuję
wyszukiwać piękno
dnia codziennego
Zatrzymywać
na ułamek sekundy
to, co już się nie powtórzy

A
może 
w tej jednej sekundzie
odnajdę Ciebie?

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Cień w te dni

W te najważniejsze dni
Kroczyliśmy Razem
ale
Bez Ciebie

Czułam Cię
Jednak nie widziałam
Szukałam Cię
Jednak nie widziałam
Brakowało Twego głosu
Jednak uśmiechałam się
Przypominając to, co byś
po raz kolejny opowiedział

Z każdą uroczystością
wiedzieliśmy co będzie za chwilę
jaką historię powiesz
po raz  kolejny
znaliśmy to wszystko na pamięć

Teraz tego najbardziej mi brakowało
Bo w tym byłeś Ty

Dzisiaj 
poszukuję w swoim cieniu
Twej sylwetki


Jednak
Jestem Sama

czwartek, 17 kwietnia 2014

Szczególny czas

Do Wielkiej Niedzieli pozostało mało czasu, a ja jakoś nie potrafię odczuć wagi świąt. Nie dochodzi do mnie, że za trzy dni pójdziemy na rezurekcję, następnie usiądziemy do śniadania Wielkanocnego. Nie dociera do mnie, że to będą pierwsze takie święta bez Niego. Chciałabym, żeby było tak jak rok temu, żeby był uśmiech, radość, śmiech. Wciąż przypominam sobie tamte kadry. H. z dziadkiem na rękach tańczących przy dziecinnych piosenkach. Tańczące nóżki bobasa, rączki, które były w ruchu i ten szczery uśmiech na twarzy jak i w oczach. Chciałbym... tylko wiem, że to się już nie spełni, już się nie powtórzy.

Cierpienie każdego człowieka jest inne. Nie możemy tego porównać. Bólu niestety również. Ostatnio na zajęciach usłyszałam prawdziwe zdanie, z którym w 100% się zgadzam: "czas nie leczy ran, tylko uśmierza ból" Tak. Chociaż w moim przypadku im dalej, im bliżej do rocznicy tym gorzej. Wiem, że zamroziłam pewne emocje, z którymi nie potrafię stoczyć czoła. Wiem również, że ta czynność pomagała na samym początku, teraz bardzo przeszkadza, przez którą coraz bardziej się potykam. 

Dzisiaj pożegnałam człowieka, który był przyjacielem rodziny, który w ostatnim czasie cierpiał, chociaż był blisko swojej rodziny. Idąc na ostatnie pożegnanie wiedziałam, że nie utrzymam łez, że wszystko powróci, że w głowie będę miała tamten dzień. Pomogła jedynie myśl, że ten człowiek i On są razem, rozmawiają ze sobą, żartują i patrzą z góry na Nas. Ta myśl ciągle krążyła mi w głowie. Podchodząc do znajomych, do pogrążonych w smutku rodziny nie wymówiłam żadnych słów, tylko spojrzałam w oczy i mocno, z całych sił przytuliłam i  w ten sposób przekazałam to, co nie potrafiło mi przejść przez gardło, bo wiem, że żadne słowa nie ukują bólu. 

Sytuacja ta mocno mi pokazała jak jesteśmy bezradni na pewne rzeczy. Możemy oszukać czas. Tylko śmierci nie oszukamy. Ona i tak na pewnym etapie życia do Nas trafi. Musimy być na to pogodzeni. Powinniśmy jakoś to sobie ułożyć, pomimo że może być bardzo trudno.

Czuję, że powaga tego wszystkiego, Świąt i czas, który pozostał na przygotowanie ostatnich rzeczy nie pozwoli mi na pisanie, dlatego dzisiaj, w tym miejscu chciałabym powiedzieć: spędźcie te święta najlepiej jak potraficie, w rodzinnym cieple, wśród najbliższych osób. Wesołych Świąt Wielkanocnych.


wtorek, 15 kwietnia 2014

'Vivo per lei' i 'Con te partiro'

Jakiś czas temu opisałam koncert, na którym byłam. Żałowałam wtedy, że nie mogę dodać filmików, które nagrałam podczas bycia tam na miejscu. Jak wiecie bloger nieustannie mi w tym przeszkadzał. Próbowałam przez youtube (tak jak eNNka radziła), ale także nie potrafiłam. Aż do dzisiaj. Dzisiaj jakimś cudem udało mi się wszystko. I o to macie szansę poczuć, wczuć się w to, co próbowałam opisać. I mam nadzieje, że się nie zawiedziecie. Najbardziej zależało mi na dwóch filmikach, na których jest jeden, wybitny człowiek i Jego głos. Młody maturzysta, a tak już zachwyca. Jego głos przebija moje wszystkie granice i wkracza prosto do serca. Mogę jedynie zamknąć oczy i czuć. Głos ten zabiera mnie ponad chmury mojej wyobraźni, ponad to co jestem wstanie znieść.

Dlatego już Wam nie przeszkadzam w słuchaniu. Mam nadzieję, że choć na chwilę wywołam u Was uśmiech i dreszcze na ciele. Miłego i Słonecznego Dnia :)


Muzyka
czym jest?
Jest lekiem
dawką zapomnienia
szczyptą piękna
gramem instrumentów
litrem uczuć

Muzyka
rozluźnij się
zamknij oczy
wsłuchaj się
i czuj
każdą komórką 
swego ciała

Muzyka
zamknij myśli
pokoloruj swój umysł
wszystkim tym
co daje Ci
melodia



P.S. Przepraszam za jakość nagrania. Na koncercie pierwszy raz nagrywałam nowym sprzętem.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Projektując


Pamiętam, jak byłam małą dziewczynką marzyłam sobie, że będę modelką. Uczyłam się chodzić. Razem z siostrą przebierałyśmy się i wyobrażałyśmy sobie, że środek naszego pokoju to wybieg. Pozowałyśmy. Chodziłyśmy jak modelki i takie tam. 

Jednak wiedziałam, że na modelkę się nie nadaję. Nie ten wiek, nie ten wzrost, nie ta figura. Z całą pewnością moda została we mnie. W środku, pomimo, że świat modelingu to nie mój świat i świat projektorski to także nie mój świat. 

Jednak będąc tą małą dziewczynką próbowałam swoich sił w rysowaniu sukienek, sukni ślubnych i wieczorowych. Pamiętam, że siadałam na swoim biurku, wyciągałam białe kartki, ołówki, kredki i rysowałam. Zamykałam się na świat zewnętrzy i wkraczałam w świat mojej wyobraźni. Namalowane suknie wycinałam i wklejałam do zeszytu. Można rzec, że robiłam swoje portfolio. Z tego co wiem, to gdzieś w półkach mam zachomikowane te swoje zapełnione zeszyty. Na pamiątkę. Leżą i czekają, aby kiedyś, znowu wyjść na światło dzienne.

Tak było kiedyś.
Obecnie moja wyobraźnia nie zna granic. Dzięki książkom, muzyce rozwijam ją jeszcze bardziej.

W ostatnim czasie powróciłam do rysowania. Takiego rysowania co pamiętam z lat dzieciństwa. Rysowanie pomaga. Pozwala nie myśleć. Zakładam słuchawki, przez które sączy się piosenka i wymyślam. Czasem wychodzi, czasem coś jest koślawe. Ja tym się nie martwię, bo wiem, że to co zostało wykreowane, maźnięte ołówkiem jest moje, że w tym 'czymś' zostawiam siebie.

Zajęcia, wykłady, które są nieciekawe, ale niestety trzeba na nich być, bo lista. I w takim czasie, żeby się nie nudzić, biorę długopis, ołówek i kartka (kawałek kartki) i po paru chwilach wychodzi takie coś:


Natomiast, kiedy mam więcej czasu niż tylko chwilę powstaje coś takiego:

Czasem bywa tak, ze z jednej prostej sukienki powstaje kolejna. Wystarczy tylko jeden detal, bądź  jedna kreska, czy kilka machnięć ołówka.


Kilka dni temu, kiedy koleżanka z grupy zauważyła moje bazgroły powiedziała mi: "ze nie znała mnie z takiej strony" i "ze jej to sie podoba" Fakt, rzadko rysuje w towarzystwie innych ludzi. Ale fajnie było usłyszeć, ze komuś się spodobało. Dla mnie najważniejsze jest to, ze ja się w tym moim rysowaniu relaksuje i nie myślę.

piątek, 11 kwietnia 2014

Nurkując

Pływam, ciągle bez ustanku pływam. 
Czasem jest łatwo, z gracją bez pośpiechu. 
Czasem przeszkadzają fale życia. 
Czasem woda dostaje Ci się do oka. 
Czasem zachłyśniesz się słoną wodą. 
Czasem pędzisz, aż brakuje sił, aż zabolą Cię ręce. 
Czasem wpadasz w wir. 
Najgorsze jest jak zaplączesz się w chwasty, 
w zielone, bezkształtne 'coś' 
I próbujesz się uratować. 
Czasem dostajesz koło ratunkowe, 
poprzez dobre słowo, pomocną dłoń. 
Czasem niestety nie potrafisz zauważyć koła. 
I sama, próbujesz się uratować. 
Nie utonąć. 

Jednak...

Czasem jest tak, że z własnej woli
Zaczynasz nurkować.
Opadać w dół
Bez żadnych sił woli
Pozwalasz na to

Jednak ...

W ostatniej chwili
Płyniesz ku światłu

Nadziei

Ostatkiem sił
Wykonujesz ruch 
rąk i nóg
Słyszysz głosy
Jeszcze ich nie widzisz
bo
Jesteś na granicy
Wody i Powietrza
Na granicy własnych słabości
Na granicy własnych myśli

I
Co wybierasz?


środa, 9 kwietnia 2014

Czas

"W każdej lekcji można znaleźć wspólny mianownik, łączący nas wszystkich, niczym łańcuch. Na jego końcu wisi zegar, a na tarczy widać upływ czasu. Słyszymy go, to stłumione tykanie, które przerywa każdą ciszę, i widzimy go, ale często go nie czujemy. Każda sekunda odznacza się na życiu każdego człowieka: przychodzi i odchodzi, znika cicho bez fanfar, rozpływa się w powietrzu jak para bijąca z gorącego świątecznego puddingu. Dostatek czasu zapewnia nam ciepło; kiedy nasz czas minie, zostawia nas zimnymi. Czas jest cenniejszy niż złoto, cenniejszy niż diamenty, cenniejszy niż ropa czy jakiekolwiek skarby. To czas nigdy nie ma dość; to czas wprowadza zamęt w nasze serca, musimy więc wykorzystywać go mądrze. Czasu nie można spakować, przewiązać wstążką i złożyć pod choinką w bożonarodzeniowy poranek.
Czasu nie można dostać. Ale można go dzielić"
"Podarunek" C. Ahern

wtorek, 8 kwietnia 2014

Lżejsza o kilka kilogramów

Nie chodzi mi dosłownie o kilogramy na ciele. Przede wszystkim chodzi mi o te kilogramy na duszy. Tak, w tej chwili czuję jakby spadło mi dosłownie dziesięć kilogramów ciężaru.

Wielokrotnie pisałam, że trudno jest mi o pewnych rzeczach mówić na głos, że wole pisać, że jestem zamknięta, że trudno coś ze mnie wyciągnąć. To nadal jest prawda. W tym temacie nie potrafię zmienić swej natury.

Post niżej pisałam, że dzisiaj przedłużam swój odpoczynek, że planuję długi spacer z A. I tak właśnie się stało. Pogoda nam trochę pokrzyżowała plany. Miałyśmy nadzieję na piękne słonko, długi spacer i robienie zdjęć w plenerze. A. chciała być modelką. Już kilka razy prosiła mnie, żeby zrobić jej fajne zdjęcia. I tak właśnie miało być dzisiaj. Jednak... no właśnie. Dzisiaj deszcz, bardziej rzec można, ulewa nie pozwoliła na zrealizowanie tego co zaplanowałyśmy. Jedno wiem, że to w najbliższym czasie uczynię i spełnię daną obietnicę. Tylko jak poprawi się pogoda, wyjdzie słońce i będziemy mieć obie czas to A. dostanie ode mnie piękne zdjęcia.

Spacer był. Tylko krótki. 

Może i lepiej, że padał deszcz. Bo wraz z kroplami deszczu ja się oczyściłam. Z każdą minutą bardziej się otworzyłam. Pozwoliłam sobie na szczerość, bo czułam, że będę wysłuchana. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu, realnie, zostałam wysłuchana. A. nie przeszkadzała, nie mówiła, tylko słuchała, wspierała, akceptowała każde słowo i także się wzruszyła. Pomimo mojego łamiącego się głosu, przerywania na zastanowienie się, podtrzymywania łez Ja mówiłam. Po części otworzyłam swój ciężki wór i pozwoliłam na wypłynięcie wspomnień, tych których nadal nie akceptuję. Słowa same ze mnie wypływały. Z każdym słowem lepiej się czułam. Z każdym słowem przełamałam jakiś dzielący nas mur, przerwałam nić niedomówień, przerwałam moją wyznaczoną granicę. Może na chwilę, na ten moment, może jutro wrócę do porządku dziennego, jednak dzisiaj było inaczej, tak jak powinno być. Czułam w sobie odwagę, że mogę mówić, że potrafię, że się nie załamię na pół, że wytrwam, że jestem silna. 

Ja również słuchałam. Uważnie słuchałam. 

Poznałam na nowo i siebie i A. Poznałam to, co może być. Tylko trzeba to pielęgnować, podlewać, nie pozwolić, żeby czas znów zwyciężył, żeby zaprzepaścił to, co dzisiaj zbudowałyśmy.

Nie chcę się na nowo zamykać. Nie chcę się za bardzo otwierać. Nie chcę na nowo widzieć współczucia. Nie chcę i nie mogę. Nie potrafię.

Zdawałam sobie sprawę, że na zewnątrz nie widać (naprawdę) nie widać tego, co dzieje się w środku. Dzisiaj dostałam tego potwierdzenie. Taką wybrałam drogę, bo w taki sposób umiem sobie radzić. Wypracowałam dla siebie odpowiedni środek, tylko że czasem i ten środek nie działa. Chociaż... sama już nie wiem, co jest dla mnie najlepsze. Nie umiem siedzieć bezczynnie. Nauczyłam się mieć wszystko pod kontrolą. Jednak widzę, że i to za bardzo szwankuje.

Te 'kilogramy' mocno mi przeszkadzały, przygwożdżały do ziemi, nie dawały spokoju. Dzisiaj, samoistnie się rozpadły w drobny mak. Może znowu urosną, może już nie będą takim ciężarem. Może... 

Nawet nie wiedziałam jak potrzebowałam takiej rozmowy.

Dzisiaj złapał, w ostatniej chwili, złapałam koło ratunkowe. Znów uczę się pływać. Już nie tak mętnej wodzie. Zaczynam dostrzegać to, co było niewidoczne na pierwszy rzut oka. Zaczynam oddychać. Spokojniej oddychać.

Dzisiaj był mały, wielki przełom. 

I wiecie co. Cieszę się z tego, bardzo. I to aż tak nie bolało, jak myślałam. Wszystko rodzi się w naszym umyśle. Trzeba tylko odpowiedni znaleźć klucz.

Upragniony odpoczynek

Wczoraj był totalny luz. Wczoraj był odpoczynek. Nie pamiętam już kiedy mogłam tak naprawdę odpocząć, nic nie robić, leżeć, czytać i oglądać film, przespać się w dzień. Nie pamiętam, bo w ostatnich miesiącach funkcjonowałam na wysokich obrotach. Wciąż w biegu. Bez przerw, bądź z minimalnymi odstępami luzu. Dostrzegam już to, że mój organizm zaczyna się buntować. Przestaje wyrabiać. Powoduje, że muszę usiąść, choć na chwilę zatrzymać się i odpocząć, zregenerować siły. Czuję, że na takich obrotach nie pociągnę dłużej. Wczorajszy dzień był kumulacją tego wszystkiego. Do 10.00 biegałam, załatwiałam, jeździłam. Od 10.00 postanowiłam, że MUSZĘ poleżeć. Gardło dokuczało. Katar, kichanie i ospałość w niczym nie pomagało, a tylko przeszkadzało. Nawet nie wiem, kiedy położyłam głowę do poduszki i zasnęłam. Odpłynęłam, dlatego zastanawiam się, czy nie bierze mnie jakieś przeziębienie, czy to efekty przedłużającej się alergii. Po intensywnym weekendzie, który spędziłam z H. i z sennością w oczach w niedzielę wieczorem zapomniałam wypić tabletki, które uśmierzają ataki alergii. Zajęcia zmusiły mnie do wczesnego wstania w totalnym rozbiciu. Czułam, że to nie ja, dlatego postawiłam grubą kreskę nad wykonywaniem jakiekolwiek ruchu, który wymaga wyjścia poza mury domu. Postanowiłam zakopać się pod kocem. Jedynym moim ruchem, był ruch rąk przy zmianie kanału, przekładaniu kartki w książce i w swoich notatkach. I tak wczoraj obejrzałam ostatnie odcinki 'Lekarzy', widziałam powtórki seriali, które puszcza TV. Dokończyłam książkę. Zrobiłam część projektu na zaliczenie. Obejrzałam "Płynące Wieżowce". W końcu obejrzałam ten film, bo miałam na to czas. Czytając w internecie recenzje byłam sceptycznie nastawiona. Po obejrzeniu filmu jestem pod wielkim wrażeniem. Nie będę się rozpisywać, opisywać swoje emocje, które targały mnie podczas filmu. Powiem jedynie, że Kto widział, ten wie o co mi chodzi. Kto jeszcze nie oglądał, niech obejrzy i sam się przekona, czy warto, czy nie. Mogę powiedzieć, że (oprócz "Sali Samobójców") w Polsce nie było tak dobrego filmu, jak "Płynące Wieżowce". Daje dużo do myślenia, zatrzymania się i przeanalizowania wiele rzeczy, zrozumienia siebie i swoich wyborów. Wiem, że długo jeszcze w swojej bazie pamięci będę mieć ten film.

Tak było wczoraj. Dzisiaj planuję długi spacer z A.

I mogę zaznaczyć, że tego mi było trzeba. 
Od jutra mogę wrócić na pełne obroty. Jednak dzisiaj będę jeszcze kontynuować wczorajszy odpoczynek.

Słonecznego Dnia :)

sobota, 5 kwietnia 2014

Nadzieja


Roztrzaskaną Nadzieję
próbuję
na nowo
poskładać
w jednolitą całość
i uwierzyć


Jest to trudny 
czyn

Jednak
..... 


.....
JESTEM
TU


piątek, 4 kwietnia 2014

"[...] No, I don't get down [...]"


 
To On powoduje mój uśmiech
Wystarczy Jego
jeden uśmiech
jeden całus
jedna 'piątka'
jedno przytulenie

To w Jego oczy wciąż się wpatruję
Wyszukuje w Nich spokoju
dla siebie
dla duszy
dla serca

Bo wiem, że 
Dzięki Niemu 
NIE UPADNĘ
będę nadal dryfować
pokazywać Mu piękno dnia
Będę obok
Bo
"[...] No, I don't get down
Cause you lift me up [...]"

środa, 2 kwietnia 2014

Stary sms

Od dwóch dni miewam skrajne emocje. Może na zewnątrz tego nie widać, jednak w środku miewam ogromną burzę, która rozrasta się po każdej komórce ciała. Na zewnątrz wydaję się spokojna, uśmiechnięta, pogodzona z pewnymi rzeczami, skora do żartów, pochłonięta projektami na zajęcia. Może spowodowane jest to osobami, którymi się otaczam. Może Oni wywołują ten uśmiech. Po części tak jest. W grupie czuję się idealnie, swobodnie, dlatego uwielbiam z dziewczynami rozmawiać, żartować, zmieniać tematy, uśmiechać się. Część dziewczyn zauważa to, co jest niewidoczne na pierwszy rzut oka. Jednak nie pytają. Rozumieją. No i właśnie przypomniał mi się cytat w tym temacie, który ostatnio czytałam: "Wiedzieliśmy, że jeżeli spytamy, zapewne nam odpowie, ale nikt z nas nie chciał zachować się nieuprzejmie. Niektórzy ludzie zupełnie nie rozumieją. Można rozmawiać z innymi osobami na bardzo istotne tematy i nie być wścibskim. Są pewne granice, coś w rodzaju niewidzialnego pola otaczającego każdą istotę ludzką i nie wolno ją przekraczać. Ani ja, ani nikt inny nie zrobiliśmy tego w stosunku do niej. Niektórzy ludzie po prostu tego nie rozumieją" ("Gdybyś mnie zobaczył" C. Ahern) I chyba w tym tkwi szczegół. Wiedzą, że kiedy będę sama gotowa to zacznę mówić. Kilkakrotnie to się potwierdziło. Nie naciskają. Szanują moją osobę. I za to jestem im wdzięczna. I dzięki temu czuję się swobodniej w ich towarzystwie, dlatego w ostatnim czasie dużo mówię. Na okrągło. Buzia mi się nie zamyka. Dowodzę, ale szanuje innych. Jestem ciekawa co mają do powiedzenia. Lubię rozmawiać. Poznawać innych ludzi. Otwieram się. 

Chociaż.... Pomimo tego wszystkiego w środku zamykam pewne sytuacje na klucz, chowam w klatkę, odkładam na górną półkę, na później, kiedy będę gotowa. Chociaż... chyba nigdy nie będę gotowa na zamknięcie pewnego rozdziału w moim życiu. On będzie nadal otwarty.

Dzisiaj, żeby nie myśleć poszłam na zakupy (co bardzo rzadko mi się to zdarza). Nie lubię zakupów, łażenia po sklepach, patrzenia, wybierania. To nie dla mnie. Chociaż dzisiaj to mi pomogło. Na chwilę zapomniałam. Oderwałam się. Poprawiłam nastrój. Kupiłam to, co chciałam.

Często zastanawiam się nad sobą, nad swoim charakterem, sposobem bycia. Kiedyś (praktycznie rok temu) napisałam parę słów, które idealnie opisały mnie (Interpretując siebie) Czytając to, co zostało ujęte analizuję co bym teraz zmieniła, czy coś bym inaczej napisała? I stwierdzam, że nie. Bym ujęła to wszystko tak, jak jest, bo to jestem Ja, to jest moja osoba, która pomimo przeciwności losu pozostała jednak sobą. I uśmiecham się to tych słów, które kiedyś zostały opublikowane.

Od dwóch dni toczę w sobie walkę, czy opisać coś co przez przypadek znalazłam  w poniedziałek. I stwierdzam, że muszę to z siebie wydusić, bo inaczej nie pójdę dalej, nie zrobię kolejnego kroku naprzód, chociaż z wielkim trudem jest mi o tym pisać. Szperając w komórce, usuwając stare (bardzo stare) wiadomości natchnęłam się na pewny sms, który został napisany przez Niego i jakimś cudem został przechowany do dnia dzisiejszego.

musiałam zrobić zdjęcie, na pamiątkę

Czytając to w pierwszej chwili uśmiechnęłam się do napisanych słów. Natomiast w drugiej chwili popłynęła mi łza, bo uświadomiłam sobie, że nigdy więcej nie będzie takich, ani innych wiadomości, że nigdy już nie dostanę od Niego słów, że nie będzie pewnych rzeczy, pewnej wymiany zdań, próśb, słów, obietnic, przyszłości. Uświadomiłam sobie jak nieuchronny jest czas, jak szybko mija, a my razem z nim. Jak nie mamy wpływu na pewne zdarzenia. Przecież ten sms został wysłany jeszcze tak niedawno. Przecież przed chwilą był, mówił. Wciąż to widzę. Wciąż wszystko rozgrywa się w mojej głowie. Mam tyle do powiedzenia. Mam wiele pytań, na których nie dostanę odpowiedzi. Gdyby? .... No właśnie, gdyby stało by się inaczej... Jakby to było? ... Patrzę na Jej oczy. Patrzę na swoje oczy. Doszukuję się cząstki radości, ale jej nie widzę. Gdzieś na dnie coś się tli, ale czy będzie miało szansę na światło dzienne, czy warto?

wtorek, 1 kwietnia 2014

Ulotna chwila podczas snu


Śniło mi się,
że czekałeś na mnie
patrzyłeś prosto w moją stonę

Tak, to musiałeś być Ty



Niestety Ja
tylko
stałam
patrzyłam


Nie potrafiłam zrobić 
tego 
Jednego kroku

Bałam się


Kiedy zaczęłam biec
było już za późno
Zabrakło mi Ciebie


Pozostała tylko
Jedna 
ulotna chwila
i
....
zbudziłam się