niedziela, 30 marca 2014

Na ryby

Nadszedł słoneczny weekend. Więcej było mnie na świeżym powietrzu niż w domu. Chociaż w pomieszczeniu szukałam ukojenia dla zdrowia. Wraz z wiosną ciągnie się moja alergia, która dokucza mi i nie zezwala uczestniczyć w poszukiwaniu śladów Pani Wiosny. Jednak mój determinizm nie pozwolił mi na ciągłym siedzeniu w czterech ścianach i tak dzisiaj mogłam delektować się ciszą, spokojem wody. 

Miłym zaskoczeniem dla mnie było to, że w tak słoneczny dzień ujrzały światło dzienne ryby w moim stawie. Było ich bardzo dużo. 

Zabrałam ze sobą koc i aparat. Usiadłam nad brzegiem stawu. I obserwowałam płynące fale, a wraz z nimi ryby - duże i małe. Ze stoickim spokojem w stadzie płynęły w swoim wyznaczonym celu, nie patrząc na przeciwności losu.


Spokój ten zmieniłam rzucając im chleb. Ze szczerym podziwem patrzyłam jak swoimi małymi pyszczkami skubią chleb. W mgnieniu oka zjadły wszystko.


Nie mogło zabraknąć Sierściucha, który towarzyszył mi przy podglądaniu ryb i sam miał nadzieję na pożywny obiadek. Niestety musiał obyć się smakiem .

Nie mogę już doczekać się tych wolnych i ciepłych dni podczas, których mogłabym delektować się ciszą i spokojem przy wędkowaniu.

 

Dzięki tym chwilom wyciszyłam się, przemyślałam, pobyłam sama ze sobą, a także z rodzinką, która również mi towarzyszyła. Wielokrotnie zapatrzyłam się na niebo i korzystałam z uroku słońca.

sobota, 29 marca 2014

Piosenka jest dobra na wszystko

Miałam w czwartek napisać kilka słów na temat koncertu, na którym byłam ale niestety robię to dzisiaj, bo miałam nadzieję, że się podzielę głosem, w którym zakochałam się od pierwszej nuty, niestety bloger uniemożliwia mi dodanie własnych filmików. Kilkakrotnie próbowałam, i nic. Nawet zmieniałam zapis filmiku, ale także sukcesywnie bloger wygrywał ze mną. No cóż. Nic na to nie poradzę. Umieszczę to, co zaczęłam pisać w czwartek:

"Jestem już po koncercie. Wrażenia niesamowite. Głosy fantastyczne. Wielokrotnie miałam ciary na ciele. Wiele twarzy. Dużo ludzi. Atmosfera - cudowna. Po prostu było to: "Piosenka jest dobra na wszystko".

Koncert odbył się w moim mieście, w sali gimnastycznej w Zespole Szkół, do którego chodziłam w czasie liceum. Po raz już piąty w tej szkole odbywał się taki koncert. Za każdym razem tematyka i utwory były inne. Za każdym razem ludzie dopisali, głosy i chór także dopisał. Dwa razy już na blogu opisywałam moje wrażenia po takim koncercie: Miłość swe humory ma i Mój serdeczny kraj

Wybierając się na koncert wiedziałam, że się nie zawiodę, że przeżyje każdą chwilę, każdy dźwięk każdą komórką swego ciała, każdą cząstkę.

Dlatego chciałabym Wam pokazać / przedstawić część tego co było:

Chór
 
Soliści





Na samym końcu był duet JR i MW, którzy zaśpiewali "Vivo per lei" Andrea Bocelli."

Słonecznego Dnia :)

czwartek, 27 marca 2014

Clouds

Jakiś czas temu, kiedy jeszcze mocno wiało wybrałam się na króciutki spacer, podczas którego zachwycałam się chmurami, ciężkimi chmurami, które w szybkim tempie odpływały ode mnie, jakby nie chciały się zatrzymać, bojąc się, że mogą nie być już tak piękne jak były, że zabraknie im czasu. Przyglądając się chciałam ich dotknąć, polecieć do nich i zanurzyć się w ich puszystości. Poprzez zdjęcia mogę to zrobić i wyobrazić sobie, że jestem tam, wśród ich piękna, wolna od trosk. Wolna od wszystkiego. 


Najbardziej ujmuje mnie ostatnie zdjęcie, na którym widzę Piękne, duże Serce i wiem, kto mógł to zrobić.

Tak było kilka dni temu, gdzie zachwycałam się pięknem natury. Dzisiaj natomiast zachwycać się będę pięknem muzyki, pięknem głosów. Dzisiaj wieczorem wybieram się na koncert. Kolejny koncert, w którym będę całym sercem, każdą częścią siebie. Dzisiaj odpłynę myślami. Dzisiaj będzie spokój. Dzisiaj będę się rozkoszować.

środa, 26 marca 2014

Kocie piękno

W kolejnym zadaniu fotograficznym, którą autorką tematu była eNNka zastanawialiśmy się nad pięknem:

Zinterpretuj fotograficznie myśl Cypriana Norwida: 
"Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało...."

W ubiegłym tygodniu nie miałam zbyt wiele czasu na spacerowanie, a tym bardziej na fotografowanie tego co mnie otacza, dlatego postanowiłam wysłać zdjęcie, które zrobiłam jakiś czas temu, a dokładnie w drugiej połowie lutego, kiedy uczyłam się obsługiwania nowego aparatu. Pogoda była wyśmienita. Świeciło słońce, czyste niebo i fantastyczne obiekty do fotografowania. Zawsze, kiedy spaceruję po swojej działce towarzyszy mi mój Sierściuch, tzn. mój kot. Chodzi za mną krok w krok, jakby mówił, że i on chce mieć jakieś zdjęcie. Nie wiele myśląc zrobiłam mu kilka zdjęć, na których wyszedł bardzo dostojnie i dumnie. 


Musiałam wybrać jedno zdjęcie. Najbardziej przemawiało do mnie te ostatnie, te jego duże, zielone oczy. Magnetyzują mnie i uspokajają.

Dlaczego takie zdjęcie? Dlatego, że dla mnie pięknem jest natura, zwierzęta. Zwłaszcza istoty ziemskie. Jak byłam młodsza, tzn. od końca podstawówki, aż do końca liceum nazywano mnie kocią mamą. Przydomek ten wiązał się tym, że to Ja zazwyczaj zajmowałam się kotami w domu, ja praktycznie zawsze byłam, wtedy kiedy kociła się nasza kotka, ewentualnie to ja pierwsza znajdywałam nowo co narodzone kocięta i to ja się małymi zajmowałam. I chyba dzięki temu nauczyłam się szacunku do życia, zwierząt, natury. Nauczyłam się jak zajmować się małymi istotami, jak o nie dbać. Dzięki temu pokochałam zwierzęta. I dzięki temu przez jakiś czas marzyłam o weterynarii. Jednak życie zweryfikowało te moje, dziecinne plany. Chociaż nie żałuję, bo przez ten czas studiów poznałam wiele wyjątkowych i fantastycznych ludzi.

Sierściuch miał już swój debiut (Tutaj i Tutaj) na tym bloga. Jednak nie potrafiłam przejść obok tego fantastycznego (dla mnie) zdjęcia.

niedziela, 23 marca 2014

Zewnętrzne Poznanie

Długo się zastanawiałam nad zmianami na blogu. Długo ten pomysł kiełkował mi w głowie. Musiałam dobrze to przemyśleć, przeanalizować czy warto, czy zostawić tak jak jest, czy to ma jakiś sens. Wielokrotnie zmieniałam profilowe zdjęcie dopasowując do treści, które umieszczam. Bardzo często coś mi nie pasowało, aż do chwili, kiedy zrobiłam, a następnie udostępniłam zdjęcie, które (jak Dalia powiedziała) idealnie pasuje do nazwy blogu. 

Kilka dni temu dojrzałam do zmian. Zmian wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Droga ta była wyboista. Szukałam siebie w tym co chce ukazać. Poznaliście to, o czym myślę, jaka jestem, jak przekazuje swoje emocje. Wielokrotnie czytałam, że jestem Wrażliwa. Często zastanawiałam się jak to możliwe, że po przeczytaniu kilku słów można tak poznać Kogoś i celnie go scharakteryzować. Może dlatego, że nie piszę nic na siłę, że przekazuje swoje prawdziwe emocje, nie robi nic pod publikę. W tym wszystkim co udostępniam u siebie zdarzyło się naprawdę. Nazwa bloga także nie jest przypadkowa, dlatego w każdym słowie i w każdym zdjęciu zostawiam pewną część siebie. 

Blog ten bardzo mi pomógł. Przez tę drogę, którą tu spędziłam poznałam siebie, nauczyłam się mówić o pewnych sprawach, nauczyłam się wypowiadać o swoich emocjach, demonach, które siedziały we mnie. Traktuję ten blog jak terapię, która bardzo pomaga uporać się, uporządkować myśli, zrozumieć siebie.

Dzięki temu blogowi poznałam wiele wyjątkowych historii, które wiążą się z fantastycznymi ludźmi. Blog ten umożliwił mi również wzięcie udziału w konkursie fotograficznym, który pozwolił mi na ujawnienie innej mojej, kreatywnej duszy, innej części siebie. Fotografia zawsze mnie pociągała, tylko nie miałam odwagi by wsiąść aparat i robić zdjęcia tego, co widzę. Konkurs u Mrocznego dokonał czegoś niemożliwego. Znowu poznałam siebie. Tak jak, kiedyś pisałam pewnie zakup nowego sprzętu by się nie udał, gdyby nie ten konkurs. Zbliża się koniec wyzwania, zadań fotograficznych, dlatego chciałam podziękować za możliwość udziału i pokazania siebie poprzez zdjęcia, otwarcia swej duszy i spowodowania, że rozwinęłam się w tej nowej dla siebie dziedzinie, dziedzinie życia, pasji i obserwowania wszystkiego co jest piękne i niewidoczne na pierwszy rzut oka.

Od kilku dni głęboko zastanawiam się, czy warto dalej ciągnąć prowadzenie bloga. Na tą chwilę nie potrafię odpowiedzieć na pytania, które mnie nurtują. Na tą chwilę nie mogę powiedzieć jak długo i czy w ogóle będę jeszcze prowadzić blog. Chcę cieszyć się każdą chwilą spędzoną w tym świecie. Chcę pokazywać siebie. Wiem, że nieraz będą dłuższe przerwy, żeby nabrać sił, pomyśleć, poukładać, zrobić zdjęcia. Nie chcę siebie pośpieszać, że muszę, że tak wypada, że nie można robić przerw bo o Tobie zapomną. W tym co robię chcę pozostać sobą bez przymusu i presji i dlatego będę robić to, co uważam za najlepsze dla siebie. Jestem również zdania, że jeżeli raz kogoś zachwyciłaś, pozostawiłaś jakiś ślad w życiu innych ludzi to, to do Ciebie powróci. Może nie dziś, nie jutro, ale za jakiś czas. I tego będę się trzymać.

Świat wirtualny może wciągnąć, jednak świat realny powinien być na pierwszym planie, i tam powinniśmy się realizować, dążyć do celu. Warto być sobą, zwłaszcza w świecie rzeczywistym.

Poznaliście mnie od wewnątrz. Poznaliście moją wrażliwość, siłę, odwagę, sposób radzenia sobie z pewnymi sytuacjami. Poznaliście moje zdanie na pewne rzeczy. Poznaliście pewne odmiany tego co czytam, oglądam. Poznaliście mój sposób patrzenia na świat i innych ludzi. Jednak nie mogliście poznać mnie od zewnątrz, to jak wyglądam. Do tej pory nie chciałam się od tej strony ujawniać. Jednak myślę, że przyszedł czas i na tą zmianę, dlatego od dzisiaj możecie mnie poznać z takiej strony:

   
 
 

Zdjęcia są z różnych etapów mojego życia. Ostatnie zaś jest najbardziej aktualne. Oto ja, w swojej okazałości.

Do tej pory czegoś mi brakowało. Czułam, że blog jest niepełny, aż do dzisiaj. Dzisiaj jest kolejna zmiana, na którą długo dojrzewałam.

sobota, 22 marca 2014

"[...] Światło w oknie [...]"


Kolejny miesiąc
Kolejne dni
Kolejne minuty
Bez Ciebie

Kolejny miesiąc
Kolejne dni
Kolejne minuty
Przeżyte
na wspomnieniach

Teraz
Pozostało mi jedynie
Twój uśmiech
Twoja twarz 
uwieczniona na zdjęciu

Dzisiaj 
pozostało mi 
jedynie
Zapalić Śweczkę
 

piątek, 21 marca 2014

Mój biegun i wiosna

Dwa dni temu oglądałam polski film: "Mój biegun". Musiałam poczekać, przefiltrować wiadomości, przemyśleć zanim ... no właśnie, zanim napiszę kilka słów na temat tego filmu.

'Mój biegun' w październiku był bardzo reklamowany: w telewizji, w radiu, jak i w internecie. Sama szykowałam się by pójść do kina na ten film, ale szczerze mówiąc stchórzyłam, bo wiedziałam, że emocjonalnie nie dałabym radę i faktycznie w środę wieczorem było bardzo emocjonalnie. Po jakiś 10 minutach, kiedy pojawiły się pierwsze łzy chciałam już zrezygnować, wyłączyć i nie myśleć, ale się nie poddałam i przebrnęłam do końca, bo wiedziałam, że na drugie podejście się nie odważę i tak praktycznie cały seans był zaznaczony moimi łzami. Nie mogłam ich zatamować, bo z każdą minutą filmu przypominały mi się Nasze kadry spędzone w szpitalu, przy Jego łóżku, kiedy jeszcze mieliśmy nadzieję i głęboko wierzyliśmy, że wszystko skończy się szczęśliwie. Niestety tak się nie stało i trzeba z tym dalej żyć.


Pomijając moje emocje i wspomnienia z pewnymi sytuacjami sam film w sobie mnie jakoś nie powalił, chociaż nie mam złego zdania o grze aktorskiej Maćka Musiała, bo wspaniale przedstawił tragizm, ból i pogodzenie się z niepełnosprawnością głównego bohatera. Dla mnie właśnie za mało było pewnych elementów, które by bardziej wzbogaciły film. Brakowało mi więcej słów na temat przygotowania się Jasia Meli do wyprawy na oba bieguny, a za dużo było elementów konfliktu ojciec-syn. Poza tym film był dobry.

Najlepiej jak sami obejrzycie 'Mój biegun" i ocenicie film.


No i od dziś mamy upragnioną Wiosnę. Od wczoraj pokazało się słoneczko i wieje cieplejszy wiatr. Dzięki temu inaczej podchodzi się do pewnych spraw.


środa, 19 marca 2014

Pi i smak życia

Przyszedł czas na moje posumowanie ostatnich zadań fotograficznych. 

Zacznę od π. Szukałam wiele informacji na temat pi. Szukałam wiele inspiracji. Myślałam nad kołem. Chciałam przesłać słońce, które imituje koło, ale słońce już się pojawiało w poprzednich edycjach dodatkowych, dlatego nie chciałam powielać ten obiekt. I w pewnym momencie na jakieś stronie, która opisywała liczbę pi ukazała mi się ciekawostka, że w niektórych krajach w dniu liczby pi na stołach serwuje się albo pizzę, albo apple pie. Długo nie myśląc przeszukałam bazę zdjęć na moim komputerze i znalazłam fotografię, która mnie interesowała. 


Zdjęcie te pochodzi z czasów, kiedy prowadziłam inny blog, który związany był adekwatnie z pieczeniem. Blog jeszcze istnieje w świecie wirtualnym, ale niestety nie prowadzę go już od września z przyczyn dla mnie oczywistych. Zdjęcie to są moje początki z fotografią. Niezgrabne, robione aparatem z komórki, ale są dowodem mojej przeszłości, tego co kochałam i nadal, gdzieś we mnie to tkwi, tylko że moja psychika nie pozwala na ten dzień powrócić do tych czynności całym sercem, ale wiem, że się nie poddam i któregoś dnia od nowa zacznę swoją przygodę z pieczeniem i oddam tej czynności całe serce. 

Fajnie było myślami powrócić do tego co było, poczuć ten zapach i wspomnieć te określone czynności, którym oddawałam się.

No i Smak Życia.
Pollyanna jak wiadomo zaproponowała taki temat:

Życie ma wiele smaków
Czasami bywa gorzkie, a czasami słone od łez
Niekiedy zaś słodkie lub mdłe
Jakie jest Wasze Życie?



Chwilę musiałam się zastanowić jaki smak ma moje życie. I wymyśliłam taki zestaw, bo życie te nie posiada tylko jednego smaku. Jest ich bardzo wiele. Zależne są od danej chwili, od mojego samopoczucia i wewnętrznego spokoju. Uwielbiam czekoladę i toffi dlatego nie mogło zabraknąć tych dwóch elementów. Jest cukier, pieprz i sól. Jest kawa ze śmietanką, jest kwaśne jabłko, są przesłodzone lizaki. Znajduje się też babeczka, która po jednym kęsie próbuje odkryć swoje karty i do samego końca utrzymuje w niepewności i pozostawia cudny posmak oraz pewnego poczucia, że moje życie jest warte uwagi.

wtorek, 18 marca 2014

100 imion

Ja na chwilę. Na krótko. Chciałabym gorąco polecić nową książkę autorki Cecelii Ahern (tej samej, od P.S. Kocham Cię). Jestem tuż po przeczytaniu ostatnie stronicy tej wyjątkowej powieści. Jestem niezmiernie wzruszona, łza pojawiła się na policzku, uśmiech zagościł na twarzy, w sercu pojawiło się światło. Po raz kolejny przekonałam się, że książka także może być pewnym sposobem terapii. Historia zawarta na papierze pozwala przemyśleć parę spraw, zrozumieć co nieco, przywołać wspaniałe wspomnienia, wywołać pozytywne emocje.
znalezione w sieci
"Najnowsza powieść autorki, której książki do tej pory wydano w 46 krajach, w łącznym nakładzie ponad 15 milionów egzemplarzy.
 
Po tym, jak Kitty Logan niesłusznie oskarżyła w programie telewizyjnym niewinnego człowieka, jej kariera dziennikarska wali się w gruzy. Jedyną osobą, która wciąż w nią wierzy, jest jej mentorka, szefowa i zarazem przyjaciółka Constance Dubois. Niestety, Constance ma zaawansowanego raka. Kitty podziwia ją i szanuje najbardziej na świecie, ale ma wielkie opory przed tym, by zobaczyć ją w takim stanie. W końcu jednak pokonuje lęk i odwiedza ją w nadziei, że pozna odpowiedzi na swoje pytania i rozwieje wątpliwości. Constance opowiada jej o pewnej historii, którą od dawna chciała się zająć, ale nie pozwoliły na to inne dziennikarskie obowiązki. Prosi Kitty, by ta odszukała teczkę z listą zawierającą imiona i nazwiska stu osób. Kitty nie zna żadnej z nich, nie wie nawet, czy cokolwiek je ze sobą łączy. Na prośbę umierającej przyjaciółki podejmuje się najtrudniejszego i - jak się okazuje - najciekawszego zadania w swojej dziennikarskiej karierze. Prawda, do której w końcu dociera, jest nie tylko fascynująca, lecz także głęboko poruszająca. Życie Kitty już nigdy nie będzie takie jak przedtem…

Ta powieść nie tylko wzrusza, ale i podnosi na duchu, pokazując, że dobro - choć niekiedy głęboko ukryte - jest w każdym z nas"

Taką informacje przeczytamy w internecie, na wielu blogach, które recenzują przeczytane powieści. Ja nie chciałabym powielać tych samych słów, które są już napisane, opowiedziane. Jedynie powiem, że warto, że nie pożałujecie.

Historia zawarta w 'Sto imion' nie jest banalna, a wręcz przeciwnie jest wyjątkowa, niezwykła, dlatego napiszę jedynie:

"Oczywiście, że miała różne historie do opowiedzenia. Oczywiście, że miała sekrety. Jak każdy"

"Miała poczucie, że dostrzega jakiś kierunek. Zdrapała wierzchnią warstwę i zaczynała dostrzegać pod nią ludzi, tę część, którą każdy skrywał przed innymi pod maską towarzyskiej uprzejmości, za brakiem pewności siebie. Czuła, że dociera do coraz ciekawszych historii"

"Eva jest ciekawą osobą, ma wielkie serce, z nią po prostu trzeba spędzić dużo czasu, żeby się naprawdę otworzyła, a gdy zajrzysz do środka, wtedy zrozumiesz wszystko"

Alley Cafe: "Każdy stolik ma jakąś historię do opowiedzenia"

"Na wszystko jest czas i miejsce"

i

"Wszyscy, każda osoba ma każdą historię do opowiedzenia. Każdy zwykły człowiek ma jakąś niezwykłą historię. Możemy wszyscy sądzić, że jesteśmy nijacy, że nasze życie jest nudne, tylko dlatego, że nie doszukujemy epokowych odkryć, nie zdobywamy Nobla, nie piszą o nas w gazetach. Jednak prawda jest taka, że wszyscy robimy coś, co jest fascynujące, co jest ważne, z czego możemy być dumni. Codziennie ludzie dokonują czynów, których nikt nie opiewa. I o tym powinniśmy pisać. O anonimowych bohaterach, o ludziach, którzy wcale nie uważają się za bohaterów, ponieważ robią po prostu to, co według nich powinni robić w życiu."

Strach ma wielkie oczy

Tak. Strach ma wielkie oczy. Przekonałam się dzisiaj. Pomimo mojego wielkiego niepokoju przeżyłam dzisiejsze zajęcia. Dałam radę na socjoterapii. 

Idąc na zajęcia byłam nastawiona negatywnie, zamknięta w sobie, obawiając się mojej reakcji na pewne etapy, elementy arteterapii, bo wiedziałam co potrafią wyzwolić. 

Był jeden taki moment, kiedy powstrzymywałam łzy, które chciały się wyzwolić, jednak i tym razem nie poddałam się i jakoś je przetrawiłam. Musiałam złapać kilka, głębokich wdechów i było ok.

Zajęcia z dziewczynami były fantastyczne. Wiele śmiechu, wiele zabawy, wiele rysunków, rozmów. Bardzo dużo zdjęć. Mogę powiedzieć, że zrobiłam dzisiaj około 300 zdjęć, na których zawarłam Nasze prace i niezwykłe ujęcia uśmiechów, radości i wygłupów. Jest to niezwykła pamiątka na przyszłe lata, dla 'potomności'.

Przekonałam się dzisiaj również, że moja podświadomość dominuje. Jak widać na kolażu w rysunkach, które oparte były na emocjach dominuje czerń, ciemne kolory. Wiem, że przez długi czas kolor czarny będzie we mnie dominować i czeka mnie sporo pracy, żeby się wyzbyć tego, ale rozumiem, że na tą chwilę to jestem Ja. Muszę się z tym pogodzić i znaleźć odpowiedni środek, kompromis, żeby jakoś funkcjonować.

wszystkie rysunki są mojego autorstwa.
Dzisiaj na kartkach przelałam wiele negatywnych uczuć, które żyły we mnie. Mogę powiedzieć, że pomogło i jakoś, na tą chwilę dobrze się czuję. Potrzebne mi to było. I to bardzo.

I wiecie co (może wydać to się głupie), ale podczas wykonywania zadań, podczas zastanawiania się nad kolorami i emocjami, podczas malowania, słuchania melodii w muzykoterapii, oglądania filmu i słuchania tekstu podczas biblioterapii czułam Waszą obecność i Wasze wczorajsze wsparcie i te ciepłe słowa, które przekazałyście mi i za to chciałabym Wam podziękować. Dobrze mi z Wami i z dziewczynami z grupy :*

poniedziałek, 17 marca 2014

"[...] Czy podobnym być do skały [...]"


Jutro będzie ciężki dzień
Jutro będzie bardzo emocjonalnie

Boje się, że
nieumyślnie,
za bardzo 
otworzę się

Boję się, 
że zajęcia wywołają to
co skrzętnie upycham w swój wór

Chciałabym jedynie pozostać jak
skała,
czy kamień
nie pokazać, że coś mnie poruszyło

Jutro muszę być dzielna



czwartek, 13 marca 2014

Walka

Myśli rozsadzają mi głowę. Mam ich pełno. Są przeróżne. Nie związane ze sobą nawzajem. Czasem udaje mi się przed nimi uciec, czasami przygwożdżają mnie, aż do ziemi, że wtedy nie potrafię wstać i pójść na przód. Najgorsze dla mnie jest to, że nie umiem ich po ludzku nazwać, określić słowem, zdjęciem, czy nawet jednym zdaniem. Krążą nade mną jak sęp. Uporczywie. Czuję ich ciężkie grzmoty, ciężkie czarne chmury. 

Miałam nadzieję, że ze wszystkim się uporałam, że czas jako tako zagoił moje rany, zabliźnił to, co było jeszcze otwarte. Miałam nadzieję, że przestanie boleć, że zapełni się pustka.

Jednak tak wcale się nie stało. Z każdym dniem, jest trudniej. Bardziej walczę o siebie, o swój zdrowy umysł. Próbuję przeciwstawić się temu wszystkiemu co mnie przytłacza. Uciekam w swój własny świat. Zamykam się, pomimo iż bardzo bym chciała być... No właśnie... Co bym chciała? 

Ostatnio Ktoś mnie zapytał, czy mam określone cele na przyszłość, czy mam jakiś plan? Rok temu o tej samej porze wiedziałabym co powiedzieć, jak określić swoją nadchodzącą przyszłość. Jednak teraz, wszystko jest niewiadome. Wybiegając myślami w przyszłość nie umiem wyobrazić sobie, gdzie będę, co będę robić, jaka będę. 

Moje życie z każdym dniem diametralnie się zmienia. Czas niezmiennie pędzi. Wielkimi krokami zbliża się pełny rok. Ja się pytam: kiedy to minęło? Wciąż czuję jakby tamte wydarzenia zdarzyły się dopiero wczoraj. Wciąż są namacalnie żywe, wciąż to wszystko czuję, widzę i słyszę. Każdy ruch, każdy krok, każde słowo, każdy uśmiech, każdą pojedynczą łzę.

Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę jeszcze tego wszystkiego nie przeżyłam, że prowizorycznie pogodziłam się. Upchnęłam wszystkie negatywne emocje w jeden duży wór, który z każdym dniem bardziej zaczyna się pruć.

Wczoraj znajoma z uczelni powiedziała o złym stanie swojego dziadka. Ja na tą wiadomość skuliłam się w środku, powiedziałam jedynie 'ojej', tylko tyle, nic więcej. Nie umiałam wykrzesać więcej słów, jedynie spojrzałam Jej prosto w oczy i chyba to wystarczyło. Dla mnie wystarczyło. Bo wiem co w takim momencie się czuję. Wiem, że żadne słowa nie ukoją bólu, ani strachu. Trzeba jedynie przeczekać, zobaczyć co los przyniesie. 

Ludzie widzą mój uśmiech, słyszą to co mówię, tylko czy aby na pewno wszystko?


Walczę każdego dnia. Walka ta jest bardzo ciężka, trudna. Raz wygrywam, raz przegrywam, czasem pozostaje remis.