czwartek, 8 października 2015

Zarośnięta furtka do pewnego świata


Nie wiem co się dzieje... przestaje siebie rozumieć... Mozna rzucić to na jesień, na melancholię i nostalgię, na brak słońca... ale ten 'stan' trwa już zbyt długo, zaczął się przed nastaniem jesieni....

Brakuje mi bloga
Brakuje mi wpisów, ubieranie myśli w słowa, zamieszczania zdjęć...
Tak wiele chciałabym napisać np. o wyjeździe do Władka i na Hel, o przezwyciężeniu lęku do traktorka ścinającego trawę na działce, o popsutym aucie przy miejscu szczegolnym, o chorobie kolana, o urodzinach trzyletniego H., o tęsknocie, o książkach, o pasji, 

Można powiedzieć przecież to Cię nie kosztuje, zasiadasz do laptopa, włączasz bloga i piszesz.... Tak łatwo to wypowiedzieć, a tak trudno to uczynić.... od kilku długich tygodni za każdym razem, gdy naciskałam ikonke bloga, po kilku sekundach wychodziłam, a w głowie powstawały słowa 'po co Ci to', 'co Ci to da', ale przecież pisanie dało mi wiele, pozwoliło wyładować pewne emocje, uporać się 'częściowo' ze swoimi demonami, poznałam tak wielu ludzi, poznałam pasję, bez której nie potrafię 'już' żyć...

Myślę, że odsuwam od siebie ważne rzeczy, tak jak odsunęłam pieczenie, nie dokończyłam jednej sprawy, nie uporałam się ze wszystkim co mnie męczy, ze odsuwam od siebie innych ludzi, że nie mówię co czuję, a wszystko w sobie duszę... po raz kolejny...

Jestem rozchwiana emocjonalnie... i to mocno....

Jednak z drugiej strony potrzebna była mi ta przerwa od pisania.... musialam pobyć sam na sam... ułożyć coś w głowie... ale czy mi się udało? Szczerze to nie... poległam, przegrałam kolejną walkę...

Czy dam radę? Nie wiem...

W tej chwili pozostaje puste miejsce na ławce; otwarta, ale wciąż zarośnięta chwastami furtka do mego świata...

Mam nadzieję, że małymi kroczkami uporam się ze sobą i powycinam chwasty .... tak żeby na nowo cieszyć się z pisania, z wylewania tego, co we mnie siedzi....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz