niedziela, 24 stycznia 2016

mroźna styczniowa sobota


Była zimowa styczniowa sobota. Zamiast smacznie spać, wstała bardzo wcześnie. Na horyzoncie słońce powolnymi susami pojawiało się na niebie, obwieszczając nadchodzący mroźny, aczkolwiek słoneczny dzień. Po nocnym opadzie na jej działce nazbierał się niepotrzebny śnieg. Zamiast spać , tak jak reszta domowników ciepło się ubrała, wzięła łopatę i zaczęła odgarniać biały puch. Pomimo szczypiącego mrozu, który czuła na policzkach pojawił się u niej uśmiech na twarzy, którego od kilku dni nie widziała. Czuła każdy mięsień w ciele, w końcu czuła, że żyje, zamiast wegetować. Poczuła, że to dobrze robi jej na umysł, nie tylko na ciało. Nie czuła nawet już bólu w kolanie. Nie zwracała na to uwagi. Wiedziała co robi i co ma zamiar zrobić. Po godzinnym ręcznym odśnieżaniu była z siebie dumna i czuła się szczęśliwa. Polubiła oto zajęcie, które kiedyś nie wykonywała. Tak jak w lecie polubiła koszenie trawy, nie tylko pchaną kosiarką, ale (a może zwłaszcza) ciągnikiem przeznaczonym na cięcie trawy na działce. Polubiła również pielenie grządek, zagospodarowanie ogródka, cięciem gałęzi na wiosne, a w lecie zbieranie owoców z krzaków i czterdziestu owocowych drzew, które dumnie stały przed jej domem. Uwielbia to co robi przy domu, polubiła tamte zajęcia, które ktoś kiedyś robił, a które sama przejęła... Po tak już jest... ktoś kogoś w pewnym momencie zastępuje dorównując swoją siłą, determinacją i chęcią nauki.

W tamtym momencie, w tej styczniowej sobocie uświadomiła sobie, że uwielbia zimę, pomimo nieprzyjaznej drogi i minusowych temperatur. Kocha śnieg, słońce odbijające się w białym puchu, skrzypiący śnieg. Kocha spacerować w czasie takiej prawdziwej zimy, po wtedy świat wydaje się piękniejszy, przyozdobiony w białe kolory, które zasłaniają szarość. Patrzy w niebo, uśmiecha się i idzie przed siebie, wiedząc żeby chłonąć wszystko, bo jutro tego już być może nie będzie...

Przystanęła, zamyśliła się i rozpoczęła nową mroźną styczniową sobotę.














1 komentarz: