sobota, 20 czerwca 2015

Dwa lata

 Drogi T.

Miałam nie pisać. Miałam zostawić to wszystko i jakoś w spokoju, we własnym umyśle przeczekać ten trudny dla mnie czas. Byłam od kroku, żeby całkowicie skasować blog, ale tylko Ty wiesz ile on dla mnie znaczył, więc pozostaje... tak jak pozostają, utrwalają sie słowa, które właśnie piszę.

Drogi T. byłam dzisiaj u Ciebie, wiesz o tym, prawda? Pomimo, że nie planowałam tej podróży, coś wewnątrz mnie podpowiadało, żeby skręcić i tak znalazłam się. Musiałam być, choć na chwilę zajrzeć, spojrzeć na Twe zdjęcie, podumać, uronić łzę....

Tak trudno, tutaj bez Ciebie. Tak wiele pytań mam, tak wiele niewyjaśnionych spraw... Tylko Ciebie brak... Brak Twego uścisku, uśmiechu... Brak głosu i spokojnych, niebieskich oczu...

Brak tego wszystkiego, dzisiaj, wczoraj, jutro....

Dwa lata.... 24 miesiące.... 730 dni....
Tyle czasu bez Ciebie, Tato....

Pomimo, że kalendarzowo kolejna rocznica mija w poniedziałek, ale dla mnie najgorszym dniem zawsze pozostanie sobota.... ten jeden dzień, będący w czerwcu, poprzedzający Dzień Ojca....

Czas tak szybko mija, nawet nie wiem, kiedy zegar wybił kolejne koło, kolejny rok...

Pamiętam ten dzień, sobota 22.06, dwa lat temu. Rano spakowana, wraz z Nią i z M. wyruszyłyśmy do Ciebie, jak co dzień, jak przez ostatnie półtora miesiąca - okres Twej choroby... wystarczyło tylko niecałe dwa miesiące, by los zabrał Ciebie od Nas. Byłyśmy u Ciebie, trzymałam Twoją dłoń, masowałam Twoje palce, by mięśnie i stawy pobudzić, by się nie zastojały. Patrzyłam na Twoją twarz pokrytą rurkami respiratora, który podtrzymywał Twoje życie. Spojrzałam ukradkiem na monitor, który pokazywał Twoje parametry życiowe. Przez chwilę podskoczyły, kiedy wspomniałyśmy o małym brzdącu, tak kochanym przez Ciebie. Spojrzałam na maszynę, która stała koło Twego łóżka, to była Twoja sztuczna nerka. Wsłuchałam się w dźwięki, które wydobywał respirator. Myślałam o prezencie na Dzień Ojca. Myślałam, czy za rok będziesz je obchodził wraz z Nami, jak będziesz odpakowywał prezenty. Pomyślałam wtedy, czy ten ważny Dzień będziesz spędzał w domu, czy akurat w szpitalu, bo jeszcze w tamtym momencie miałam nadzieję, że zostaniesz z Nami, że Cię uratują, że jakoś damy radę.... Odchodząc z pokoju raz jeszcze spojrzałam w Twoją stronę, z trudem puściłam Twoją dłoń... czułeś jak Cię obejmowałam? Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało tragedii, która Nas spotkała.... M. odwiozła mnie na dworzec, bo musiałam być w tym dniu w Bydgoszczy, ponieważ w poniedziałek miałam mieć ostatni egzamin na uczelni... przecież Ci obiecałam, że nie zawale egzaminów, chciałam dotrzymać danego Ci słowa, jednak Ty już wiedziałeś, że na nim się nie pojawię..... Wsiadłam do autobusu, pożegnawszy się z Nimi... Przez całą drogę spałam, do momentu, aż coś mnie zbudziło.... Praktycznie byłam na miejscu.... Autobus zatrzymał się na przystanku, tam gdzie nigdy się nie zatrzymywał. Wysiadłam, zabrałam walizkę ze sobą i szłam do mieszkania, gdy nagle poczułam silny wiatr, który otulił moją twarz... z biegiem czasu zrozumiałam, że byłeś to Ty... Weszłam do pustego mieszkania, rozpakowałam się, przyszykowałam sobie kanapkę, włączyłam laptopa, włączyłam piosenkę, która związana została z tamtym wydarzeniem, wyjęłam notatki, by zacząć się uczyć i zadzwonił telefon.... Na wyświetlaczu widniało Mama, nawet przez myśl nie przeszło mi, że coś się stało, nic mnie nie tknęło..... Usłyszałam Jej głos, w tle płacz M. Pamiętam jak przekazała mi tą straszną wiadomość, która do mnie nie docierała, bo przeciez, dwie godziny temu byłyśmy u Ciebie, i nic nie wskazywało, że możesz nas opuścić... Od razu wiedziałam, że spakuje się znowu i wyruszę na dworzec, w podróż powrotną do domu... Na autobus, który bezposrednio jechał do naszego miasta spóźniłam się. Na twarzy miałam okulary przeciwsłoneczne, zeby ukryc jako tako moje łzy. Chwile poczekałam i wsiadłam w autobus, który zawiózł mnie do miasta, oddalonego o 80 km od domu. Tam już czekał On i znajomy. W aucie nie wypowiedziałam żadnego słowa, bo nie dowierzałam. Dotarliśmy na miejsce... Wystarczyło jeden rzut oka, żeby zrozumieć, że sama będę musiała zmierzyć się ze swoimi emocjami i bólem.... Wystarczył jeden rzut oka by wiedzieć, że to ja muszę być tym najsilniejszym, tą osobą, która udźwignie ten bajzel, który pozostawiłeś, ale wiem, że byłbyś dumny ze mnie, z tego jak sobie radzę, jak utrzymuję dom w ryzach.

Dwa lata
Smutku i bólu

Dwa lata 
Bez Ciebie

Nie było takiego dnia, abym nie myślała o Tobie...

W tamtym dniu moje serce rozpadło się w mak, roztłukło się na milion kawałków, które teraz skrzętnie sklejam, ale wiem, że w pełni nie odnajdę siebie, bo jakaś część mnie umarła razem z Tobą.

Tęsknie i bardzo Kocham

Twoja M.





4 komentarze: