niedziela, 7 czerwca 2015

"Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść" (Jer 20, 7)

Był ciepły, spokojny wrzesień 1999, początek roku szkolnego. Na szkolnym korytarzu jak co roku, rozpoczął się gwar, hałas, śmiechy, rozmowy i uśmiechy uczniów, którzy przekraczali drzwi szkoły. Jedni smutni, bo skończyły się wakacje, inni zaś radośni, bo po dwóch miesiącach spotkają swoich kolegów z ławki, których przez wakacje nie mogli widzieć.

Wśród tych wszystkich uczniów, którzy dobrze się znali zauważyć można było dziewięcioletniego, niskiego blondyna o niebieskich oczach. Chłopczyk ten niepewnym krokiem przekraczał mury szkoły, nowej szkoły, nie wiedząc co się za nimi czai, jak ma się przygotować na nowe znajomości, jak zachować się w nowej klasie, wśród nowych nauczycieli. Za ojcowskim ciałem stał i przyglądał się temu wszystkiemu co, go otaczało. Tęsknił za kolegami, za szkołą, za nauczycielami, których znał i pamiętał, bo przecież niespełna dwa miesiące temu uczył się, rozmawiał, cieszył się towarzystwem swoich rówieśników. A teraz to... nieznany świat... Myślał, czemu ktoś zamknął jego szkołę, czemu musiał się przenieść do tej, oddalonej o 7 km od swojego domu? Ale przy tym wszystkim wiedział, że to, co daje życie pozwoli na nowe doświadczenia, na nowe znajomości, na nową wiedzę, na rozwój. Przyjmował na klatę wszystko to, co dawał mu Jego Pan. 

Chłopczyk ten na swój wiek był dojrzałym dzieckiem, skupionym na swoich myślach, bardzo utalentowany aktorsko, literacko i sportowo.... Od samego początku było można wyczuć Jego wrażliwość, chęć pomagania, miłość do ludzi, ale przede wszystkim miłość do Boga. Stał na uboczu. Nie wywyższał się. Nie przeszkadzał w lekcji. Dogadywał się z innymi dziećmi. Pomagał... Umiał rozmawiać. Uśmiechał się... Dawał dobre rady swojej rówieśnicy, małej niebieskookiej blondynce o dwóch kitkach....

Dzisiaj po tych wszystkich latach, po tych wszystkich zakrętach w życiu spotkali się w tym samym miejscu, w tym samym czasie, każdy o innej historii, o innym doświadczeniu. On przemawiał, ona słuchała, z tęsknotą w oku patrzyła na Niego, na Jego wzruszenie, na słowa, które padały... Z jednej strony przejęta, ale z drugiej strony dumna, bo marzenia tego zagubionego chłopczyka, którego poznała w 1999 roku spełniły się. Spełniło się to wszystko, o czym mówił.

Dzisiaj mogła pogratulować swojemu koledze z klasy, przypominając jednocześnie słowa, które wypowiedział tak dawno temu, które dzisiaj powróciły z dwojoną siłą.

Ona i On - dzieci ze szkolnej ławki, młodzież z tej samej parafii;.
Ona ze łzami w oczach wpatrywała się na Niego. On z przejęciem dawał Jej Błogosławienie. Czuła od Niego dumę, radość, wrażliwość, szczęście i wielką odwagę. 

****************************************************************************

Dzisiaj w mojej parafii była piękna uroczystość. Dzisiaj mój kolega odprawiał Mszę Świętą Prymicyjną. Wczoraj otrzymał święcenia prezbiteratu. Uroczystość tak ważna dla P., dla Jego rodziców, Jego brata, Naszych parafian. Pomimo, że nie jestem aż tak bardzo wierząca uroczysta atmosfera udzieliła i mi się. Nie powiem uroniłam kilka łez, ponieważ czułam Jego wzruszenie i przejęcie tym wszystkim, co dzisiaj się działo. Z dumą patrzyłam na Nas, na tych wszystkich, którzy uczestniczyli w tej Mszy, tych wszystkich, którzy przyszli by razem z P. przeżywać tak ważne chwile. Ostatnia taka Msza w parafii, do której należę była 21 lat temu.

Dzisiaj padały słowa, piękne słowa wdzięczności, podziękować, życzeń na Nową Drogę Życia. Dzisiaj było wiele wspomnień. Wspomnień ze szkolnej ławy, z korytarza szkolnego, ze spotkań, które miały miejsca kilkanaście lat temu.

Pamiętam te słowa, które kiedyś wypowiedział. Pamiętam te ciche marzenia, które mówił mając niecałe dziesięć lat. Wtedy właśnie już wiedział, że w przyszłości będzie chciał zostać księdzem, księdzem z powołania, których w dzisiejszych czasach tak bardzo brakuje. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz