wtorek, 15 marca 2016

Szpitalne łóżko

Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że kiedyś położę się do szpitala. Nie pomyślałabym, że nastanie taki dzień, że będę zmuszona do kupna kul ortopedycznych, będę zmuszona do spakowania swoich najpotrzebniejszych rzeczy i rano będę musiała udać się do konkretnego miejsca... Na przygotowanie psychiczne miałam tylko niespełna tydzień... Jedna i pierwsza wizyta u ortopedy wystarczyła, bym otrzymała do rąk skierowanie do szpitala i na zabieg, a konkretnie na artroskopie kolana prawego.

W lipcu, ubiegłego roku coś mi przeskoczyło w kolanie. Po odpoczynku (po w tym czasie chodziłam na salse i zumbę, pchaną kosiarką ścinałam sporej wielkości działkę wraz z sadem, jeździłam na rowerze i dużo chodziłam wokół swojego gospodarstwa/domu) usłyszałam zgrzyt i poczułam przeogromny ból w prawym kolanie. Ja, to jak ja myślałam, że samo przejdzie, łykam tabletki, smarowałam maściami, zrezygnowałam z salsy, a z pchanej kosiarki przeszłam na ciągniczek do koszenia trawy. Jednak ból nie ustąpił, a z każdym dniem nasilał się. Więc udałam się do swojego rodzinnego lekarza, który dał skierowanie na rtg i do ortopedy i przepisał mocne tabletki przeciwbólowe, które uśmierzyły ból. Praktycznie od tamtego czasu non stop nosiłam na kolanie specjalną opaskę, która podtrzymywała rzepkę w kolanie. Na rtg wyszły nieprawidłowości, a pierwszy wolny termin do ortopedy był na 10 marca tego roku.

W lato ludzie pytali się mnie, co stało się w kolano, bo widzieli "stabilizator". Lato przeszło w jesień, a krótkie spodenki zamieniłam na dzinsy. I tak ludzie zapomnieli, że mnie boli kolano, że ledwie na nie chodzę, że wykonując czynności zaciskam zęby. Praktycznie każdy myślał, że tylko 'coś' mi się wydaje, że przesadzam itp. A od tygodnia każdy kto dowiaduje się, że idę na szpitalne łóżko to jest w głębokim szoku i wypowiadają najdziwniejsze zdanie, jakie mogłam usłyszeć: "a jednak, naprawdę Cię bolało i to musi być coś poważnego, jeżeli masz mieć 'operację'.

Sama wizyta u ortopedy trwała dość długo. Bo raz doktor dokładnie przeanalizował wynik rtg (płyte), dokładnie zbadał kolano i przeprowadził ze mną dokładny wywiad. I tak, jakoś od razu wypisał skierowanie do szpitala, jak i na zabieg. Nie miał złudzeń, że może coś innego mi pomoże.

Boję się... strasznie się boję... Przed oczami mam najczarniejsze scenariusze, że coś pójdzie nie tak, że znieczulenie nic nie da, że się nie obudzę itp. Wiem, panikuję i to strasznie, ale pierwszy raz będę pacjentem i pierwszy raz będę mieć coś robione...

Wiem jedno, że tam na górze, w moim kochanym niebie mam najwierniejszego Anioła Stróża, który się mną opiekuję i to jakoś w pewien sposób mnie uspokaja.

3 komentarze:

  1. Myślę że będzie dobrze. Nie poddawaj się czarnym myślom. I zabierz podnoszące na duchu lektury :)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przesyłam pozdrowienia i mentalne wsparcie ...rozumiem Cię doskonale...trzymaj się cieplutko ...będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń