środa, 20 maja 2015

Gdzie można odszukać?

Kolejny samotny wieczór. Kolejna noc, gdzie otaczają mnie ściany, a cisza w domu jest tak bardzo donośna, że zaczynam słyszeć bicie własnego serca. Kolejna noc, gdzie myśli natarczywie mnie atakują. Myśli, które już cicho nie pukają., tylko włażą nieproszone z brudnymi buciarami do mojego poukładanego, pedantycznego 'domu'.

Kolejna noc, która zapowiada się bezsennością. Kolejna noc, w której będę chciała jedynie spokojnie zasnąć, bez jednej łzy na policzku i bez ciemnych myśli w umyśle.

Tak bardzo pragnę spokoju, odizolowania się od 'własnej' siebie, zacząć od nowa, bez balansu tych wszystkich ostatnich dni, miesięcy, lat.

Za oknem pada deszcz. Na oknie ustały krople deszczu. Zerkając na powolny potok deszczu zastanawiam się dokąd zmierzam, czy warto, czy wolno mi istnieć, delektując się ciszą, tak bardzo kiedyś upragnioną, a w tym momencie tak mocno znienawidzoną...




Czy warto się zamartwiać? 
Czy warto się cieszyć?
Czy warto być?
Czy warto mieć?
Dokąd zmierzam?
Co mnie czeka?
i czy jestem wstanie dalej iść, sama?



Od kiedy pamiętam mam trudności z aklimatyzowaniem się z otoczeniem. Nie jestem pewna na nieznanym gruncie. Od zawsze mam trudność z proszeniem o pomoc. Od kiedy pamiętam zawsze byłam ta cichsza, ta spokojniejsza, ta zamknięta w sobie. 



Od kiedy pamiętam mam specyficzne relacje z Nią. Nie są to normalne relacje na gruncie matka-córka, córka-matka. Zastanawiając się nad tą całą relacją doszukuję się sytuacji, które spowodowały, że jesteśmy od siebie tak odległe, a zarazem tak bliskie siebie. Nie jestem pewna siebie, ani Jej. Brakuje mi zaufania względem Jej osoby. Z jednej strony chciałam, żeby relacje te były dobre, z drugiej chyba już nie chcę naprawiać, bo nie mam sił, ani chęci, jeżeli z drugiej strony napotykam na ścianę, na 'mur'. Jednego dnia jest fajnie, dogadujemy się, rozmawiamy. Drugiego dnia zaś jest cisza, biała cisza odbijająca się od krwistoczerwonego muru, który sama utworzyła. I tak od zawsze, od mego dzieciństwa odbijam się jak ta piłeczka pingpongowa, z jednego krańca na drugi. Nasze relacje są dość specyficzne. Patrząc na inne matki i córki obserwuje jak powinno być, a jak jest. Obserwując relacje matki a drugiej córki, mojej siostry zazdroszczę tego, co ona ma, a ja nigdy nie zdołałam odczuć, bo od zawsze byłam ta inna, odbiegająca od stada, zamknięta, mało mówiąca... Czułam, że nie chciała nigdy mnie tak naprawdę poznać, bo na mój podniesiony głos, który wynikiem jest mojej bezradności z wielu rzeczy z goryczą pyta, czemu jestem zła, bo ja zawsze jestem zła i tyle... Wiem, ze nie jestem bez winy, że mam wiele za uszami, ale taka jestem. Trudniej jest mi mówić o wielu rzeczach, o wielu sytuacjach, że bardzo często zatapiam się we własnych myślach, zamykam się w utworzonej klatce, że nieliczni mają do niej klucz... i tak mam żal do Niej, że nie potrafi, że nie chce odszukać tego klucza, że nawet nie próbuje, bo jej jest tak wygonie.. i tak z dnia na dzień duszę sie w tym wszystkim....


W wielu książkach, w telewizji, internecie mowa jest o silnej więzi matki z córką, matki z własnym dzieckiem... bardzo rzadko mówi się o silnej więzi ojca z córką, ojca z własnym dzieckiem... obserwując to wszystko myślę sobie, że ojciec, tata jest w tym wszystkim pomijany, bo gdzie można usłyszeć, że ojciec potrafi przewinąć swoje dziecko, że ojciec na tydzień czasu, kiedy Jego żona poszła do szpitala, by urodzić kolejne dziecko, zostaje samo z dwójką starszych i sam opiekuje się, karmi, ubiera, usypia do snu, przytula... gdzie jest mowa, że ojciec potrafi, jako jedyny dotrzeć do swego dziecka, umie czekać i umie dobierać tak słowo, by dziecko się otworzyło i zaczęło opowiadać. Gdzie jest mowa o przyjaźni między ojcem, a córką? Gdzie jest mowa o czasie spędzonym z dzieckiem na naukę bycia dobrym człowiekiem? Gdzie jest mowa o ojcu, który umie gotować, który potrafi przekazać najważniejsze wartości w życiu człowieka? Gdzie jest mowa o ojcu, który słysząc, że Jego córce bolą nogi bierze na ręce, utula do snu i mówi, że wszystko będzie dobrze?  Gdzie jest mowa o miłości ojca, który własną osobą, byciem przy drugim człowieku pokazuje, że warto kochać, że warto pomagać, że warto się uśmiechać, że warto być?  Gdzie jest mowa o ojcu, który dopinguje, który wierzy we własne dziecko? Gdzie jest mowa o ojcu, który pomimo pracy, częstych wyjazdów potrafi tak organizować czas by spędzić z własnymi dziećmi? Gdzie jest mowa o ojcu, dla którego dzieci były najważniejszymi osobami w życiu, że dla nich się starał być dobrym człowiekiem? Gdzie jest mowa o ojcu, który nie porównywał swoich dzieci, nie wywyższał jednego, zostawiając 'samemu sobie' drugiego dziecka? Gdzie jest mowa o ojcu, który pomimo wielu przeciwności losu, potrafił utrzymać uśmiech na twarzy? Gdzie jest mowa o ojcu, który pokazał, że rodzina jest na pierwszym miejscu? Gdzie zaś można przeczytać o potężnej stracie, gdy Jego zabraknie? Gdzie jest napisane jak sobie poradzić, kiedy traci się najlepszego przyjaciela? Gdzie można odszukać tego wszystkiego?

No właśnie gdzie?


Dzisiaj pozostaje jedynie wspominać i na chwilę, na ułamek chwili zatrzymać to, co było jeszcze tak nie dawno.... Zatrzymać to wszystko w swojej zamkniętej klatce, gdzie z niewyjaśnionej przyczyny światło 'nadziei' jeszcze się tli....

2 komentarze:

  1. Kazdy z nas inny jest , każdy inaczej przeżywa ale nikt nie dostaje gotowych odpowiedzi,,czasami sami musimy ich poszukać ale też dlatego, że siebie sami najlepiej znamy i wiemy czego chcemy,,,jednym wystarczy w trudnych chwilach tzw. telefon do przyjaciela innym zaś potrzebny psycholog...Najważiejsza aby odanleźć siebie ale i pomoc jak trzeba..Mma tak róznych znajomych....mam koleżanki zwariowane i szalone ale i mam bardzo bliska koleżankę, która jest zamknieta i troche unika ludzi....a szkoda bo serce ma wielki i wrażliwośc ogromną...Jestesmy , my ludzie tacy różnie, najważniejsze by siebie nie oceniać.....Sciskam ...czasami sprawy nie są łatwe,,czasami nie są...

    OdpowiedzUsuń
  2. A czasami to nie rodzice. Czasami to ktoś "obcy" jest tym, kto jest nam najbliższy, na kogo zawsze można liczyć, kto może się poświecić. Kto jest dla nas matką, ojcem, bliską duszą. Problem w tym, kiedy odchodzi z dnia na dzień, a my czujemy, że nie mamy nawet prawa czuć po nim straty, bo to przecież ktoś "obcy"...

    OdpowiedzUsuń