wtorek, 9 lipca 2013

Normalność?

Co to jest Normalność? W obecnym momencie nie znam definicji tego słowa. Nie rozumiem go. Nie pojmuję. Boję się normalności. Boję się, że gdy ona nastanie ja przestanę pamiętać o tym wszystkim co się stało, że pogodzę się z Jego stratą, że zrozumiem, że tak musiało być, że taki Nas los, że tak trzeba.

Wiem jedno, że za szybko odszedł, że to nie był jeszcze Jego czas, że miał tyle planów, których już nie zrealizuje, że nie zdążył się nacieszyć swoim wnuczkiem. - H. nie będzie pamiętał swojego dziadka, który kochał go całym sercem, który rzuciłby się w ogień, gdyby H. coś się stało, że zawsze był przy nim, opiekował się, dawał swoją miłość, który tańczył z Nim, który patrzył w Jego duże oczka; który płakał, kiedy dowiedział się, że zostanie dziadkiem; który patrzył jak rośnie w brzuszku; który płakał, kiedy się urodził; któremu same łzy leciały jak na wnuka patrzył - H. Jego wielki skarb, miłość, nadzieja, przyszłość. H. nie będzie pamiętał swego dziadka,  ponieważ jest za mały by zarejestrować te cenne dla Nich chwil. Jedynie o tym wszystkim dowie się z Naszych ust, z Naszych opowiadań, ze zdjęć, które obejrzy jak podrośnie, z nagranego filmiku.

Muszę przetrawić jakoś to wszystko i jakoś pogodzić się, że w przyszłości nie będzie Go przy mnie przy najważniejszych dla mnie chwil, jakim są: obrona magistra, praca, odkrywanie świata, małżeństwo  - ślub (to, że nie poprowadzi mnie do ołtarza - od zawsze o tym marzyłam), narodziny pierwszego dziecka, a Jego kolejnego wnuka itp.

Nie płaczę - nie mam już na to sił. Bo wiem, że jak na nowo zacznę to już nie przestanę, to się nie pozbieram. Próbuję być twarda. Próbuję się nie załamać. Próbuję być silna dla reszty rodziny, a zwłaszcza dla Niej. Próbuję wymyślać sobie zajęcia, by w pokoju samotnie nie siedzieć, by nie myśleć, by się nie zastanawiać.

Każde stuknięcie, każdy jakiś minimalny ruch, wiatr, otwarcie drzwi, odgłos jadącego samochodu, szczek psa, odgłosy rozmów - to wszystko i wiele więcej daje mi nadzieje, że to się nie zdarzyło, że za chwile zobaczę go wysiadającego z samochodu na naszym podwórku, że zaraz stanie w drzwiach, że się z nami przywita, że porozmawia, że po prostu z nami jest. Może dlatego, że był On wielokrotnie w różnych podróżach, delegacjach, że często Go nie było w domu, że wtedy zostawaliśmy same w domu, ale zawsze wiedziałam, że On do Nas wróci, że wróci do domu po długiej podróży. Teraz jednak jest to moja złudna nadzieja, sposób przystosowania się, niedowierzanie, faza szoku.

Z tym wszystkim powrócił mocny ból głowy - praktycznie codziennie. Jest czas, że w ogóle nie boli a za chwile coś mnie zarwie, zaboli. Wtedy muszę na kilka sekund zamknąć oczy, policzyć do dziesięciu, uspokoić się, nie myśleć i ból głowy na jakiś czas przechodzi. Ale tylko na jakiś czas aż powróci na nowo. i tak minuta za minutą, dzień za dniem.

Normalność?
Czym ona jest?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz