czwartek, 21 listopada 2013

Magia Świąt?

Długo zastanawiałam się nad tym postem. Długo zastanawiałam się nad tymi słowami. Zastanawiałam się, czy w ogóle mam zacząć ten temat, czy po prostu zostawić to, tak jak jest, nie rozrywając przy okazji swojego serca, wspomnień, czy zostawić to, tylko dla siebie. Wiem, że gdybym nie wylała z siebie tych potok słów, zdań byłoby ze mną gorzej, bardziej bym się jeszcze zamknęła. Za słowami mojej koleżanki, która we wtorek przed ostatnimi zajęciami, widząc mnie samotną, rozmyślającą na korytarzu przed aulą, wypowiedziała parę słów, które do mnie trawiły, jak grom z jasnego nieba: "Czasem nie warto! Nie warto myśleć!" I chyba miała rację. Dlatego zamiast myśleć, wolę napisać, wylać z siebie to, co mnie dręczy.

Magia Świąt? Christmas?
Czy w ogóle jeszcze coś takiego istnieje?
Patrząc na wszystko co się dzieje w sklepach, w centrach handlowych, w telewizji mam nieodparte wrażenie, że ludziom, właścicielom tych firm zależy jedyni na kasie, na tym, żeby ludzie kupowali, a nie na atmosferze. Preludium wszystkiego jest to, że w miesiącu listopadzie, który jest miesiącem wielkiej zadumy, wspomnień o tych bliskich, których już nie ma z nami; zaraz po 1 wszędzie się ukazały rekwizyty świąteczne, zaczynając od słodyczy w sklepach, przez reklamy w tv, a kończąc na choinkach, mikołajach, gwiazdach poustawianych w witrynach sklepowych i na środku w centrum handlowym. Nawet dobrze się nie obejrzymy, a za chwilę, z głośników radia polecą świąteczne nuty. Wszystko to, przecież zabija magię świąt, tą doniosłą chwilę, chwilę, która powinna być przeznaczona dla bliskich a nie dla szału zakupowego. Czy nikt tego nie widzi? Nie czuję?

Pamiętam, że mając kilka/kilkanaście lat uwielbiałam święta. Uwielbiałam czas przed świętami. Atmosferę, zapachy świąteczne, które czuło się już od początku grudnia, od Mikołajek. Nigdy z siostrą nie mogłyśmy się doczekać Wigilii, pierwszej gwiazdki, rodziny, opłatka no i prezentów. 

W ten szczególny dzień, w dzieciństwie grałam z rodzeństwem w statki, bądź inne gry planszowe. Od południa czuło się zapachy smażonego karpia, sałatek i potraw przygotowywanych na ten wieczór i na następne świąteczne dni. Tak było kiedyś.

Od 17 roku życia nie cierpię świąt, nie wierzę w Mikołaja, nie czuje tej magii, doniosłej atmosfery, może dlatego, że w tamtym roku wydarzyło się coś, co mnie mocno zmieniło, gdzie musiałam szybko wydorośleć, pogodzić się z przemijaniem, nieuchronnym czasem i kruchością życia. Z tamtych świąt pamiętam płacz, namacalne puste miejsce i obraz przewijający się w głowie - obraz ostatniego tchnienia osoby, która była jak mama, która wychowała mnie wraz z rodzicami, która była ze mną od samych urodzin, aż do marca 2007 roku.

Analizując teraz siebie, swoje emocje, swój organizm, myśli, wspomnienia, już wiem, że te wszystkie negatywne emocje, uczucia, które nie chciałam przeżywać, a zakopałam głęboko i zatrzasnęłam mocnymi drzwiami, które dopiero teraz wychodzą na światło dzienne, które potęgują mój ból, rozpacz, pustkę. Dopiero teraz, namacalnie czuję, widzę, słyszę. Obrazy, o których nie chciałam pamiętać przeplatają się z obecnymi obrazami, związanymi z Nim. Już sama nie wiem, które są prawdziwe, a które wymyślone; które się wydarzyły, a które ja sama sobie wyobraziłam. I wiem, że jeżeli to wszystko nie przetrawię, to nie zrobię tego przysłowiowego kroku na przód, nie zmienię się, nie opuści mnie ciemność.

Obecnie wszystko się zmieniło. Zmienił się bieg wydarzeń. Zmieniło się życie.
Wszystkie te drobiazgi związane ze świętami przytłaczają mnie. Chcę od nich UCIEC. Jednak się nie da, są na każdym kroku, na każdej stronie, gdzie spojrzę. Kiedy na nie patrze, wszystko w środku drży, wszystko się buntuje.

Tegorocznych świąt najbardziej się boję. Nie potrafię sobie ich wyobrazić, jako szczęśliwych, radosnych, z magiczną atmosferą. Gdy swoje myśli kieruję właśnie na te kilka, przyszłych dni, widzę tylko szarość, smutek i łzy. Te święta będą inne, niż zwykle. W te święta nie będzie Ich, na których najbardziej mi zależało. Nie planuję, co komu kupić, o upiec, jak zrobić, żeby było najlepiej. Bo, tak naprawdę sama nie wiem co jest dla nas, w tej chwili właściwe i jak to wszystko wspólnie, razem przeżyć.

Próbuję nie myśleć. Jednak, nie potrafię.

jedna z wielu, które obecnie mijam.
 
Stawiając ostatnią kropkę, już sama nie wiem, czy to, co napisałam jest tak, jak miałam ułożone w myślach.

2 komentarze:

  1. Tak, masz racje, z tą natarczywością reklam i ozdóbek to wielka przesada....wszystko przez to powszednieje i staje się nijakie....ulatuje magia, ale co poradzić, takie czasy :( ...głupie

    OdpowiedzUsuń
  2. Od 1989 roku mamy wolność... która zabiła wiele radości. W tym radość oczekiwania na święta. W ubiegłym roku zrobiłem zdjęcie w jednym z marketów: był 3 stycznia, właśnie wystawiali czekoladowe jajeczka na Wielkanoc. Chore to wszystko

    OdpowiedzUsuń