poniedziałek, 23 września 2013

Nowy Dom

Dzisiaj mogliśmy, po raz pierwszy zobaczyć Jego Nowy Dom. Chwilę przed naszym przyjazdem skończyli. Są potrzebne minimalne poprawki ale na pierwszy rzut oka jest idealnie, tak jak chcieliśmy i tak jak On chciał. Tam, gdzie sobie wybrał, żeby "każdy mógł go zobaczyć i kopnąć w nogi" Właśnie taki był. Ze wszystkiego żartował. Wywróżył sobie miejsce i ubiór. Każdy z rodziny i nie tylko, wiedział, że chciałby tam leżeć. Rozpowiadał tak na wszelki wypadek. I na wszelki wypadek nas ubezpieczył, tak na czarną godzine, żebyśmy nie martwili się o dalsze życie, z czego będziemy żyć. Zawsze martwił sie o innych niż o sobie.

Mogę tak samo powiedzieć o sobie. Chyba większość cech przejęłam po Nim. Po pierwsze jestem bardzo podobna do Niego. Kto znał T. a nie znał mnie wiedział od razu czyją jestem córką. Zawsze mnie to bawiło, teraz mi tego brakuje. Po drugie nie lubię sie spóźniać i nienawidzę jak ktoś się spóźnia. Każdy kto Go znał wiedział, że 15.00 to 15.00 a nie 15.10. Po trzecie zawsze pierw myślę o innych niż o sobie. Nie lubię martwić innych swoimi problemami osobistymi, czy tym co mi w danym momencie dolega. Wolę zacisnąć zęby i robić swoje. Dlatego teraz rozumiem, dlaczego Nam nic nie mówił, że coś mu dolega, bo zrozumiałam, że bardzo martwił się o Nas niż o swoim zdrowiu. Po czwarte nie lubię zakupów, tak jak On nie lubił, nie lubię również kolejek, dlatego często czekam na Nią w samochodzie tak jak On na Nią czekał. Wybiegam w przyszłość, myślę, analizuję jak by tu zrobić, pozmieniać, żeby Ona sama nie siedziała w domu, zwłaszcza teraz, kiedy wielkimi krokami zbliża się zima. On taki sam był. Co piątek bądź w sobotę jedziemy na zakupy, tak jak z Nim to robiliśmy. Jestem odpowiedzialna za Nią. Przejęłam tą odpowiedzialność po Nim. Nieraz zagryzam zęby, żeby nie powiedzieć czegoś, czego później bym żałowała. Wolę przejść się, czy nawet piec niż wyładować na kimś swoją złością. W Jego pracy każdy wiedział, że jak rozwiązuje - gra w pansjansa to lepiej z kijem nie podchodzić. Jak się uspokoję to można ze mną konie kraść. I z Nim też tak było. Cech takich i innych jest wiele więcej. Za mało jest miejsca, żeby o tym pisać. I o niektórych cechach i sytuacjach podobnych wolę nie pisać, wolę zostawić dla siebie.

Przy jego Nowym miejscu Nasza rodzina nie zachowuje się normalnie. Osoba postronna, która nas obserwuje może powiedzieć, że zwariowaliśmy, że najlepiej dla społeczności by było jakbyśmy tylko stali, nic nie mówili i ocierali łzy. Czasem tak też się zdarza. Jednak zazwyczaj jest bardzo głośno, bo taka jest właśnie Nasza rodzina Głośna. Każdy kogoś innego przekrzykuje. Każdy chce coś powiedzieć, opowiedzieć. Można powiedzieć, że plotkujemy. Każdy członek Naszej rodziny jest bardzo ciekawy i chce wiedzieć wszystko. Ja tego nie ukrywam, ze jestem ciekawa. Wolę sama się czegoś dowiedzieć i dopilnować niż później snuć domysły i mało wiedzieć, dlatego już kolejny z kolei rok jestem starościną grupy. On również był bardzo ciekawy, pomimo że nie przyznawał się do tego, dlatego wszystkie nowinki opowiadamy mu, śmiejemy się, żartujemy, bo On taki był. Lubił bardzo żarty i sam zawsze żartował. Niczego nie udajemy. Przy Jego nowym domu jesteśmy jak prawdziwa, włoska rodzina. I dobrze, że tak się dzieje. I dziękuję, ze mam taką rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz