sobota, 26 października 2013

Dzisiaj jest wczorajszym dniem.


Moje Ukochane Niebo, o 6.01 jeszcze było w głębokim śnie. Jedynie Księżyc swoją lekkością, dumnie prezentował się na granicy nocy a dnia.

Dzisiaj jesteśmy panami Czasu.
Dzisiaj Czas mamy w swoich rękach.
Dzisiaj możemy Sami cofnąć Czas.
Chociaż na sekundę.
Chociaż przez jedną chwilę.
Dzisiaj jest wczorajszym dniem.
Wczoraj było dzisiejszym Dniem.
Czas, który
Pędzi i Pędzi.
I nie chce się zatrzymać.


Dzisiaj znowu mi się przyśnił. Znowu miałam Go realnie widocznego. Stał tak przede mną, cały i zdrowy, uśmiechnięty i dumny. Stał z boku, niewidoczny przez innych. Nie próbował wyjść przez szereg innych osób. Stał i tylko wpatrywał się we mnie. Cały czas z uśmiechem na twarzy. Próbował mi przekazać, że jest.

Pisząc to bezradnie płyną łzy. Jestem sama w pokoju. Zgaszone światło. W oddali powolnie sunie muzyka. W głowie przeplatają się obrazy. Przeplatają się wiadomości. Słowa czytane i wypowiedziane. 

To już ponad 4 miesiące. Nie wiem jak, ja dałam radę. Jak przeżyłam. Ile miałam w sobie siły i odwagi. Jak to minęło. Jak było.

Wielkimi krokami zbliża się ten dzień. Jedyny dzień w roku, gdzie wszyscy spotykamy się na granicy życia i śmierci. 
Listopadowy dzień. 
Ciężki dzień. 
Dzień pełen wrażeń.
Dzień pełen emocji.
Złych emocji.
Dzień pełen wzruszeń.
Dzień wielkich wspomnień.
Dzień pełen łez.
Zwykły dzień. 
Doniosły dzień.


 

Muszę sobie poukładać do tego czasu. Muszę nabrać sił, żeby przetrwać, żeby nie załamać się.

Nie chcę nic na siłę. Muszę sama wiedzieć, że jestem gotowa aby opisać to, co wiąże się z listopadowym dniem, dlatego do tego czasu zawieszam pisanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz