poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Łagodne oko błękitu"

Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie. Już od dawna mój organizm się do tego przyzwyczaił. Wczesne wstawanie mnie już jakoś nie męczy. Daje sobie z tym radę. Umycie i ubranie się a następnie powtórzenie  (a może lepiej napisać douczenie się - nauczenie się) materiału na przedostatni egzamin w tym semestrze. Nie ogarniając ostatniego miesiąca jakoś się nie przejmuję, że wszystkiego nie umiałam. Mój perfekcjonizm w działaniu, w notatkach i w życiu obecnie staje na ostatnim miejscu, przykurzony wielką pajęczyną i zapomniany w ogromnej kolejce moich cech charakteru. Uwielbiałam posiadać kontrolę nad wszystkim co robię, jak robię. Do tej pory uważałam, ze tak musi być, że tak muszę robić - mieć kontrolę nad wszystkim, bo jak nie będę mieć to się rozpadnę, to nie będę wiedzieć kim jestem. Ostatnie wydarzenia w życiu bardzo zmieniły moje spostrzeganie na niektóre sprawy. Przecież nie muszę mieć kontroli, nie muszę być perfekcyjna, nie muszę nic planować. Muszę być tylko tu i teraz. Muszę jakoś żyć, normalnie funkcjonować, normalnie wstawać i przeżyć kolejny dzień. Dlatego nie martwię się wynikami, nie dążę już do tego aby ze wszystkiego mieć same 5, być we wszystkim najlepsza. Teraz ważne jest, żeby pozaliczać, mieć wszystko, jak mawia student "do przodu". Sama sobie dziwie, że mając tylko kilka godzin wolnego, góra jeden dzień na opanowanie materiału ja to potrafię zrobić, bez lamentu, bez płaczu, bez narzekania. Po prostu biorę się w garść, biorę w rękę notatki i się prowizorycznie uczę. Cieszę się z każdej oceny. Jeszcze pół roku temu lamentowałam jak dostałam tylko 3. Obecnie skaczę w górę z każdej oceny, którą dostaję i mam zaliczone kolejne ćwiczenia, kolejny egzamin.

Po dzisiejszym egzaminie mam jakieś mieszane uczucia. Profesor bardzo mnie zaskoczył pytaniami. 22 pytania i 22 minuty. Początek wielka pustka, czarna magia. Po jakiś 5 minutach po przypomnieniu sobie Jego głosu i słów zaczęłam pisać i dobrnęłam do końca. Teraz tylko pozostało czekać na wynik, który zostanie przekazany pod koniec miesiąca.

Po wyjściu z sali udałam się na krótki spacer. Stanęłam na środku parku, nie zważając na innych i skierowałam swoją twarz ku niebu, ku słońcu. Zamknęłam oczy i czułam, byłam. Poczułam promienie słońca na swej twarzy. Poczułam lekki wiaterek okalający moje ciało. Usłyszałam śpiew ptaków, szczekanie psa, głosy ludzi. Poczułam piękny zapach kwiatów, ściętej trawy. Jednym słowem poczułam przyrodę, którą do tej pory beznamiętnie omijałam, nie zwracałam uwagi. Warto choć raz, na jakiś czas przystanąć, zamknąć oczy, przestać myśleć i jedynie czuć i odpocząć, nabrać sił do dalszej walki, do dalszego życia. Po otwarciu powiek pokazało mi się łagodne oko błękitu, bez żadnej białej skazy. Czyste niebieskie niebo, dzięki któremu uwierzyłam, że może być dobrze, że przetrwam i dam radę. Nabrałam po raz kolejny sił.

W tej chwili odpoczywam. Nie uczę się. Robię sobie przerwę od wszystkiego. Chcę nie myśleć, nie analizować, nie martwić się. Jedynie chcę ..... Właśnie czego chcę? Przede wszystkim chcę spokoju. Dlatego pochłonięta jestem czytaniem. Jak mi tego brakowało. Czytanie, to co zawsze uwielbiam. Każdą książkę chłonę na jednym oddechu. Niektóre sama znajduję, inne zostają mi polecone a także przez przypadek wychwytuje w internecie. Kiedy czytam wyłączam się ze świata zewnętrznego. Wtedy nie myślę. Pochłonięta jestem światem wewnętrznym, moim światem wyobrażeń, fantazji i światem książki, która przemawia do mnie swoją prostotą, fabułą, bohaterami. Każda książka ma swoją niepowtarzalną magię. Dlatego buszując po księgarni, internecie nie oceniam żadnej książki po okładce, tak samo jak się nie ocenia ludzi po wyglądzie. Najważniejsze jest otworzenie pierwszej kartki, pierwszego rozdziału i wczytanie się w to, co nam przekazuje. Poznanie jej od początku do samego końca. Po zakończeniu ostatniego rozdziału, po zamknięciu ostatniej stronicy zawsze, ale to zawsze nie potrafię przez dłuższy czas zapomnieć o tym co przeczytałam. Z każdej książki czerpię maksymalną satysfakcję. Próbuję zrozumieć świat - ten z książki i ten co mnie otacza. Tak to jest kolejny mój świat, kolejna stronica mojej duszy, bez której duszę się, nie umiem oddychać, która jest moim kołem ratunkowym przed otaczającymi mnie ludźmi i otaczającym mnie światem.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Tak na marginesie polecam dwie książki rodzimej autorki: Anny Ficner  - Ognowskiej - "Alibi na szczęście" i "Krok do szczęścia". Dwie równie pasjonujące opowieści, które pokazują, że pomimo wielkiej tragedii z przed lat można normalnie funkcjonować, żyć, kochać i być szczęśliwym, tylko trzeba pogodzić się z przeszłością i nauczyć się ją wspominać, nie w czarnych barwach ale w barwach pomarańczy i zachodu słońca i umieć się uśmiechać każdego kolejnego, danego nam dnia.

Zawsze bałam się Naszych książek i Naszych autorów. Od zawsze wolałam wybierać zagraniczne powieści. Nie wiem czemu. Może dlatego, że nie byłam gotowa psychicznie, a może są także inne powody, o których teraz nie potrafię myśleć. Wiem jedno, że do tych dwóch książek będę bardzo często zaglądać i często o nich rozmyślać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz